Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/34

Ta strona została przepisana.

błękitu nie uwierzy na niewidziane nikt, kto nie jest genialnym malarzem.
Oczy księdza de Percy, to nie oczy były, ale raczej dwie okrągłe dziurki, bez rzęs i bez powiek. Ich tęczówki błękitne aż do uprzykrzenia — były tak niestosunkowo wielkie, tak szerokie, że zdawało się niemal, iż to nie krążek tęczówki toczy się za obrotem gałki ocznej, ale raczej światło samo wiruje błyskawicznym obrotem, łamiąc się w szafirze tych oczu bystrych, jak u żbika... Czy też z pomiędzy liter książki wyziera ta para oczu?... Bo w rzeczywistości kto raz je widział, ten już nie mógł o nich zapomnieć. Tego wieczora skrzyły one jeszcze bardziej, niżli zazwyczaj. Ksiądz mierzył niemi zaciekawione panie i doprowadzał je do szału znaczącem swojem milczeniem. Zamiast odpowiadać na dyszące ciekawością zapytania Ichmość Panien de Touffedelys, przemykał wedle swego zwyczaju językiem smakosza po wargach grubych i soczystych, jak gdyby chciał na nich odnaleść resztę jakiegoś wybornego smaku. Wracał właśnie z obiadu proszonego i pełen był, jak co wieczór, namaszczenia i powagi. Miał na sobie prosto ściętą czarną suknię i białą krawatę; bez obojczyka był, bez płaszcza i bez piuski. Długie włosy, cienkie i białe, jak puch łabędzi, pozwijane i spiętrzone z zalotną starannością, która przypominała Talleyranda — Talleyranda, którego, nawiasem mówiąc, nie cierpiał, nietyle z powodu innych jego odstępstw, ile rączej za podpis położony pod Kon-