Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/43

Ta strona została przepisana.

„karabin po ciotce.“ Ale umrę, jak żyłam, wierna naszym władcom i do śmierci nie zniosę, by się kto przeciw nim odzywał.“
— „Ty, moja Percy, więcej warta jesteś niż oni i my razem z nimi!“ — powiedział ksiądz, pełen podziwu dla tego przywiązania dozgonnego, którego już sam nie podzielał. Mówił do siostry po nazwisku, jak do mężczyzny, a w tym zwykłym u niego sposobie przemawiania do niej był rodzaj hołdu, na który ona zasługiwała, ta siostra, ta stara lwica.
Pochwala z ust księdza podziałała na bohaterkę partyzantów, jak ostroga na konia... Zresztą podniety nie potrzebowała, by zakipieć życiem ta natura gorąca, targana ruchliwością nieustanną, a od ukończenia wojen — bezcelową. Na stolik cisnęła gwałtownie pod lampę osnowę swego haftu. W tę kanwę wbijała ona igłę, jak się gwoździe wbija, a z igłą razem wbijała całą niecierpliwość, jaka trawiła jej duszę, odkąd przestała u drzwi ojczystego dworca przybijać czaple i bąki, upolowane własną ręką. Z hałasem zerwała się z krzesła i mimo podagry, chodzić szybko zaczęła po salonie z płonącym wzrokiem i z rękoma w tył założonemi, zupełnie jak mężczyzna.
— „Kawaler Des Touches — w Valognes!“ — mówiła raczej sama do siebie, niż do obecnych.
— „Na rany Chrystusowe,! czemużby nie miał tu być?“ — dodała jednym tchem. Podczas dawnych wojen, na popasach, przy blasku miesiąca, nauczyła się zaklęć i silnych wyrażeń. Nie używała