Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/97

Ta strona została przepisana.

jak kobiety lubują się w swoich zachceniach. Jak zuchwały gracz, stawiał wszystko na jednę kartę i — wygrywał. Ale też przy całej niezachwianej odwadze musiał wysilać się na największą ostrożność i zręczność.
Nieopuszczające go bowiem w owych przeprawach szczęście, podniecało czujność wrogów, u których zarobił sobie na przydomek Osy. Do wściekłości doprowadzała ich ta osa niepochwytna, drażnił ich do żywego ów niewidzialny a dokuczliwszy nad innych nieprzyjaciel. Mogło się wydawać, że to nie człowiek z krwi i kości, lecz „mgła i ognik błędny,“ jak mówili mieszkańcy okolic nadmorskich, co na własne uszy słyszałam. Niech Waszmość zważy, że z Niebieskimi Mundurami trzymał cały kraj, spiknięty przeciwko nam, a my stanowiliśmy ledwie kilka, zrzadka po tym kraju rozsianych garstek partyzanckich i łatwo można było przeciąć nici łączące nas wzajemnie. Otóż pomiędzy nim, Des Touches’em, a Niebieskimi Mundurami było uczucie obrażonej i rozjątrzonej miłości własnej, zajadlejsze jeszcze, niż owa zwykła, i tak już nieubłagana nienawiść Niebieskich Mundurów do innych partyzantów...! Wojna, którą oni z nim toczyli, to już właściwie nie wojna była, lecz łowy...! To był ten pojedynek, znany zresztą Waszmość Panu, pojedynek między zwierzem a myśliwym...! Po karczmach i zagrodach tamtejszych, gdzie może do tej chwili krążą o tym człowieku podania, opowiadano sobie wtedy, że nieraz i nie dwa razy o mało go