— Co to znaczy, mój panie — odpowiedział Rotzko; oto, że istnieje tu podobno jakiś zamek wśród gór?
— Zamek wśród gór? — powtórzył hrabia.
— No tak, w tej chwili wspomniał mi o nim pasterz — odrzekł Rotzko, wskazując na Frika, który kręcił głową, nie mając odwagi spojrzeć na swego pana.
Raz zacząwszy trzeba było iść dalej i opowiedzieć całą historyę pełną zabobonów i urojonych zdarzeń.
Widząc, że niema innego środka ratunku, sędzia Koltz postanowił sam powiedzieć wszystko hrabiemu i powtórzyć mu wieści, krążące o zaklętym zamku.
Można sobie wyobrazić zdziwienie Franciszka de Télek; chociaż nie był on uczonym człowiekiem, zawsze jednak wykształconym do tego stopnia, że nie wierzył w zjawiska i śmiał się z legend. To też opowiadanie o zamku, nawiedzanym przez duchy, obudziło jego niewiarę. Nie widział nic cudownego w tem, co mu opowiadał sędzia Koltz i twierdził, że są to fakta, które można łatwo wytłómaczyć w sposób naturalny. Dym z wieży i odgłos dzwonów nie były niczem nadzwyczajnem, a hałas i blask światła, mogły być wynikiem halucynacyi.
Franciszek de Télek zaczął nawet żartować ku wielkiemu oburzeniu słuchaczy:
Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/119
Ta strona została skorygowana.
— 117 —