zawsze bujną imaginacyą, gdyż z natury jest marzycielem, do czego usposabia go rodzaj zajęcia; przypatruje się on planetom, naradza z gwiazdami, czyta w otwartej księdze niebios. Ale w rzeczywistości tak nie jest, gdyż są to ludzie nieoświeceni zupełnie. Lecz łatwowierność prostego ludu przypisuje im dary nadprzyrodzone. Podług nich może on rzucić urok i względnie do swego usposobienia, albo odżegnywa czary, albo je rzuca na ludzi i zwierzęta; oprócz tego sprzedaje proszki, napoje czarodziejskie, formułki zaklęć! On może zakląć urodzajność ziemi, aby nie wydała plonu, skoro czarownik wrzuci w nią zaklęty kamień, lub spojrzy lewem okiem. Podobne zabobony można napotkać w każdym kraju i w każdym wieku. Nawet wśród wieśniaków bardziej oświeconych istnieje ten zwyczaj, że z szacunkiem przemawiają do pasterza i okazują mu przychylność.
— Lepiej się ukłonić, — mówią, — aby uniknąć złego wpływu.
Ma się rozumieć, że w Siedmiogrodzie przekonania te są jeszcze bardziej zakorzenione.
Frik więc uważany był za czarownika, umiejącego wywoływać fantastyczne zjawiska. Jeden twierdził, że wampiry i strzygi były mu posłuszne; drugi zapewniał, że można go było widzieć przy schyłku księżyca, lub podczas ciemnych nocy na stawidle młyńskiem, rozmawiającego z wilkami, lub wpatrzonego w gwiazdy.
Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.
— 10 —