Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/150

Ta strona została skorygowana.
— 148 —

Hrabia, przypatrując się uważnie z tarasu okolicy, dostrzegł inną drogę, która, okrążając podnóże góry Retyezat, zwracała się ku wąwozowi Wulkan. Tym sposobem można było przez górę Plesa dostać się do zamku, nie przechodząc przez wioskę, a tem samem nie będąc widzianym przez mieszkańców.
Około południa, załatwiwszy dość wygórowany rachunek, podany mu przez Jonasza, Franciszek wybrał się w drogę.
Sędzia Koltz, Miriota, nauczyciel Hermod, doktor Patak, pasterz Frik i wielu innych mieszkańców przyszli go pożegnać.
Nawet młody leśniczy wyszedł już ze swego pokoju, z czego można było wnosić, że wkrótce zupełnie odzyska zdrowie. Doktor Patak niesłychanie był dumny, przypisując sobie zaszczyt uzdrowienia Nika.
— Bywajcie zdrowi! — powiedział hrabia, wzruszony ich uprzejmością.
— Szczęśliwej drogi, panie hrabio! — rzekł leśniczy.
— Daj Boże, aby była szczęśliwa! — odpowiedział Franciszek, na którego czole ukazała się chmurka niepokoju.
— Panie hrabio, — odezwał się sędzia Koltz, — prosimy pana, abyś nie zapomniał o danem nam przyrzeczeniu, skoro przybędziesz do Karlsburga
— Nie zapomnę o niem, panie Koltz! Ale jeślibym się zabawił nieco dłużej w podróży, wie