pan już, w jaki sposób można się pozbyć niepokojącego sąsiedztwa. Mam nadzieję, że wkrótce zamek wśród gór przestanie być przedmiotem trwogi dla mieszkańców wioski Werst.
— Łatwo to mówić! — szepnął nauczyciel.
— No i wykonać, — dodał Franciszek. — Jeżeli tylko chcecie, to zanim upłynie czterdzieści godzin, żandarmi przekonają was, kto się ukrywa w zamczysku...
— Z wyjątkiem wtedy, jeśli to są duchy, jak należy się tego domyślać! — dodał pasterz Frik.
— A choćby nawet i w takim razie, — odpowiedział Franciszek, wzruszając ramionami.
— Panie hrabio, — rzekł doktor Patak, — gdyby pan hrabia był ze mną i z Nikiem, możeby pan nie odzywał się w ten sposób!
— Wątpię, — odpowiedział Franciszek, — choćbym nawet był tak dziwnie przytrzymany za nogi w głębi rowu.
— Za nogi?... tak... choć to raczej obuwie moje było przytrzymane! Chyba, że pan przypuszcza... iż w tym stanie umysłu, w jakim się wtedy znajdowałem, nie zdawałem sobie sprawy, czy to sen, czy rzeczywistość...
— Ja nic nie przypuszczam i nic nie twierdzę, doktorze, — przerwał Franciszek, — i nawet nie będę usiłował wytłómaczyć panu tego, co się wydaje niepojętem. Ale bądź pan pewien, że gdy żandarmi przyjdą zwiedzić zamek wśród
Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/151
Ta strona została skorygowana.
— 149 —