Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/152

Ta strona została skorygowana.
— 150 —

gór, obuwie ich, przyzwyczajone do karności, nie będzie uwięzione tak, jak pańskie buty.
Nakoniec młody hrabia pożegnał mieszkańców i razem ze swym wiernym Rotzko puścił się drogą ku wąwozowi.
W godzinę obydwaj dostali się na prawy brzeg rzeki i szli w górę jej biegu, okrążając z południowej strony górę Retyezat.
Rotzko postanowił w duchu nie robić żadnej uwagi swemu panu, gdyż wiedział, że byłby to trud nadaremny. Przyzwyczajony do wojskowego posłuszeństwa, Rotzko uspokajał się tem, że gdyby jakieś niebezpieczeństwo groziło hrabiemu, potrafiłby go obronić.
Po dwóch godzinach drogi Franciszek i Rotzko usiedli, aby trochę odpocząć.
W tem miejscu rzeczka Sil, która zboczyła nieco na prawo, zbliżała się znów do drogi. Po drugiej stronie, poza wyniosłością Plesy widać było płaskowzgórze Orgall, odległe o pół mili, a może nawet o milę. Trzeba więc było oddalić się od brzegów rzeki, jeśliby Franciszek chciał przejść przez wąwóz, aby się zwrócić ku zamkowi.
Naturalnie, że chcąc uniknąć powrotu do wioski, podróżni nasi naddali kawał drogi. Jednak mniemali, że dojdą jeszcze za dnia do celu podróży i że przypatrzą się dokładnie zewnętrznym murom zamczyska. Skoro zmrok zapadnie, będą