gór, tamowały co chwila drogę, tworząc chaotyczny obraz, pełen potęgi i zgrozy.
Wdzierać się pod górę w takich warunkach było niezmiernie trudną rzeczą i zajęło podróżnym znów godzinę czasu. W istocie mogło się zdawać, że sama natura broni przystępu do starego zamczyska. Rotzko miał nadzieję, że napotkają takie przeszkody, które zwalczyć będzie niepodobieństwem.
Wreszcie wydostali się na płaszczyznę Orgall, i zamek widać już było doskonale na pustym obszarze, z którego trwoga oddalała wszystkich mieszkańców okolicznych.
Franciszek i Rotzko zbliżali się do zamku od strony bocznego muru, który zwrócony był ku północy. Niko Deck i doktor Patak podczas swej niefortunnej wyprawy dotarli do niego ze strony wschodniej, gdyż dążyli drogą, która biegła w kierunku przeciwnym.
Ze strony północnej było niepodobieństwem dostać się do zamku, gdyż nie było tu ani bramy, ani zwodzonego mostu, a mur, stosując się do nierówności gruntu, był w tem miejscu nadzwyczaj wysoki.
Lecz dla hrabiego było to zupełnie obojętną rzeczą, gdyż nie miał zamiaru dostać się do wnętrza zamku.
Była już godzina wpół do ósmej wieczorem, gdy Franciszek de Télek i Rotzko znaleźli się na płaszczyźnie Orgall. Przed nimi wznosiły się
Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/155
Ta strona została skorygowana.
— 153 —