Tysiące myśli krzyżowały się w jego głowie. Teraz był pewien, że baron de Gortz ukrywa się w zamczysku i że Stilla żyje!... Ale jak się dostać do niej, a nadewszystko, jak ją uprowadzić z zamku, w którym, ma się rozumieć, jest pilnie strzeżoną?
— Zwyciężę wszystkie przeszkody, których Niko nie mógł przezwyciężyć! — powtarzał sobie w duchu.
Zdawało mu się, że najłatwiej będzie mógł się dostać od strony południowej, gdzie było wejście do galeryi, do której prowadził most zwodzony. Dlatego też szedł tuż przy wysokim murze, przez który niepodobieństwem byłoby się przedostać do wnętrza.
W dzień nie byłoby to rzeczą zbyt trudną, ale podczas ciemnej nocy, gdy księżyc jeszcze nie ukazał się na niebie, nawet posuwanie się wzdłuż murów wiele nastręczało trudności. Ciemność nocy potęgowała jeszcze mgła, unosząca się zwykle pomiędzy górami. Jeden fałszywy krok mógł go strącić w rów głęboki, gdzie wpadając, mógł pociągnąć za sobą jaki odłam skały, któryby go przygniótł na śmierć.
Franciszek szedł jak najbliżej muru, macając rękoma, dla kierowania się wśród ciemności. Zdawało mu się, że jakiś dziwny instynkt popycha go naprzód.
Zwodzony most, gdy był otwarty, prowadził właśnie do podziemnej galeryi.
Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/163
Ta strona została skorygowana.
— 161 —