Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/179

Ta strona została skorygowana.
— 177 —

żelaza. Wszystko napróżno, już nawet głosu Stilli nie mógł dosłyszeć!
Wtedy okropna myśl szybko, jak błyskawica, powstała mu w głowie.
— Stilla zapewne postradała zmysły, skoro mnie nie poznała po głosie! — zawołał z rozpaczą. — Byłaby mi przecież chociaż jednem odpowiedziała słówkiem!... I nic dziwnego: spędzić pięć lat w zamknięciu, w odosobnieniu zupełnem od ludzi... to można oszaleć!...
Zerwał się z ziemi i błędnym wzrokiem spojrzał dokoła; głowa mu płonęła, wszystkie tętna uderzały jak młotem, krew wrzała ogniem w żyłach.
— O Boże! — zawołał, — czuję, że mój rozum się miesza, a myśli plączą się bezładnie!... Czyżbym i ja miał zmysły postradać jak ona!...
Mówiąc to, biegał tam i napowrót po pieczarze, jak dziki zwierz w klatce...
— Nie, nie, — powtarzał, — niech Bóg broni, żebym miał zmysły postradać!.. Ja muszę wyjść z tego zamczyska... i wyjdę stąd.
Zwrócił się do drzwi, przez które wszedł był do pieczary... lecz drzwi były zamknięte, chociaż Franciszek nie słyszał najlżejszego szelestu.
Widocznie zamknięto je wtedy, gdy słuchał głosu Stilli.
Tak więc uwięziony najpierw w obrębie zamczyska, młody hrabia został następnie uwięziony w pieczarze.