— Ależ naturalnie, że można! — potwierdził uczony.
Należało tylko zaprowadzić komunikacyę telefoniczną pomiędzy zamkiem a wielką izbą w oberży pod królem Maciejem, gdzie znaczniejsi mieszkańcy wioski Werst mieli zwyczaj zbierać się wieczorem.
Orfanik dopełnił tego zręcznie i tajemniczo, a w sposób bardzo prosty. Miedziany drut, otoczony pochwą ochronną, którego jeden koniec dochodził do pierwszego piętra wieży, przeprowadzony został pod wodą rzeczki Nyad aż do wioski Werst. Dopełniwszy tej pierwszej roboty, Orfanik, udając turystę, który pragnie zwiedzić okolice, przepędził noc w oberży pod królem Maciejem, aby umocować drut w izbie zajazdu. Nie było to dla niego żadną trudnością przeprowadzić koniec drutu, zanurzonego w wodzie strumienia, do wysokości okna, które wychodziło na tył domu i rzadko było otwierane. Potem umieściwszy przyrząd telefoniczny, który krył się pod gąszczem liści, przytwierdził drut w tem miejscu. A ponieważ ten przyrząd był tak doskonale przygotowany, że mógł zarówno przyjmować, jak wydawać dźwięki, wynikło stąd, że baron de Gortz mógł słyszeć wszystko, co mówiono w oberży Jonasza, i zarazem przemawiać do zebranych tam osób w sposób, jaki uważał za właściwy.
Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/195
Ta strona została skorygowana.
— 193 —