Nie... to być nie mogło, zwłaszcza po rozmowie z Orfanikiem, którą Franciszek słyszał dokładnie.
Baron de Gortz był sam w tej komnacie, a towarzysz jego, stosownie do otrzymanego rozkazu, musiał już ratować się ucieczką przez tunel.
A Stilla?... Wszak Rudolf de Gortz powiedział, że chciałby ją słyszeć ostatni raz w tym zamku wśród gór, nim stary budynek rozsypie się w gruzy... Zapewne w tym celu przyszedł do tej komnaty, aby i dziś, jak i każdego wieczoru, upajać się urokiem jej śpiewu!
Ale gdzież była Stilla?...
Franciszek nie widział jej, ani słyszał...
Zresztą wszystko mu było jedno teraz, gdy Rudolf de Gortz był na jego łasce... potrafi go przecież zmusić, aby powiedział prawdę. Teraz można się było lękać, że młody hrabia pod wpływem podrażnienia, gotów się rzucić na nienawistnego człowieka, przez którego Stilla postradała zmysły!...
Franciszek postąpił cicho kilka kroków i zatrzymał się tuż za fotelem; dość mu było wyciągnąć ramię, aby schwycić barona de Gortz... W oczach mu się zaćmiło, krew uderzyła do głowy...
Nagle ukazała się Stilla...
Nóż, który trzymał Franciszek, wysunął się z rąk jego na dywan.
Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/209
Ta strona została skorygowana.
— 207 —