Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/38

Ta strona została skorygowana.
— 36 —

cych się roślin, zarzucających aż na dach swoje bujne gałązki. Wysokie buki rosły około domu, w ogrodzie widać było warzywa i owoce starannie pielęgnowane. Wewnątrz domu izby były czyste i obszerne, a z każdego kąta wyglądał spokój i dostatek. Wszystkie sprzęty, łóżka, stoły, ławy i stołki były malowane, na półkach połyskiwały garnuszki i półmiski, od pułapy zwieszały się rozmaite ozdoby, jako to: gliniane dzbanuszki zawieszone na kolorowych, jaskrawych wstążkach; kufry i skrzynie zastępujące komody i szafy, pokrywały również pstre pokrowce. Na wapnem wybielonych ścianach wisiały o jaskrawych barwach obrazki, z których jeden przedstawiał Hunyadę, bohatera z XV wieku.
Jednem słowem dom wójta Koltz był ślicznem mieszkaniem i możnaby nawet powiedzieć, że za dużem dla niego jednego; ale Koltz nie był sam, gdyż miał córkę, śliczną Miriotę, którą kochał tkliwie. Koltz mógł był jej nadać jakie szczególne pogańskie imię, jak Floryka, Daina, lub Daurytia, które są używane na Wołoszczyźnie, nie, on ją nazwał po prostu Miriotą, co znaczy dosłownie — mała owieczka. Dziewczyna rosła szybko i teraz miała już lat dwadzieścia. Była to ładna blondynka z czarnemi oczami, patrzącemi na świat z ufnością, zręczna i wysmukła. Bardzo jej było do twarzy w narodowym stroju: w białej koszulce z pąsowem na kołnierzu wy-