Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/73

Ta strona została skorygowana.
— 71 —

— Ah! nudzisz mnie wreszcie, doktorze! Możesz więc iść lub wracać! Szczęśliwej podróży ci życzę!
Mówiąc to, Niko podniósł się z ziemi.
— Zaklinam cię na miłość Boską, posłuchaj mnie, leśniku! — zawołał doktór Patak.
— Nie chcę słuchać dłużej twoich niedorzeczności.
— Ponieważ jest już późno, dlaczegóż nie mamy zostać tu, w tem miejscu? Dlaczego nie spędzić nocy pod osłoną tych drzew?... Jutro, o wschodzie słońca na dalszą wyruszymy wędrówkę i więcej będziemy mieli czasu dostać się do ruin...
— Doktorze — odpowiedział Nicko Deck, powtarzam ci raz jeszcze, że moim zamiarem jest przepędzić noc w zamku.
— Nie, nie uczynisz tego, Niku! — zawołał doktór. Ja ci na to nigdy nie pozwolę!
— A to jakim sposobem?
— Przyczepię się do twego ubrania, będę się nawet bił z tobą...
Nieszczęśliwy doktór, pod wpływem trwogi, nie wiedział nawet co mówi.
Niko nic nie odpowiedział i przerzuciwszy strzelbę przez plecy, postąpił kilka kroków w stronę strumienia.
— Poczekaj! Poczekaj! — wołał miłosiernym głosem doktór. — Ah! to dyabeł nie człowiek. —