nił Niko. Wkrótce obydwaj z doktorem obrali stanowisko poza skałą, płaską u góry jak stół.
Był to olbrzymi odłam kamienny, będący niegdyś ławką, ukryty w cieniu roślin, zwanych świerzbnicą i łamikamieniem, które w tamtych stronach znajdują się obficie, mianowicie ponad drogami. Wyrastają one tak wysoko, że wędrowiec może odpocząć w ich cieniu. Oprócz tego starodawny zwyczaj każe wieśniakom umieszczać w cieniu tych roślin naczynie z wodą dla ochłody podróżnych. Wodę wieśniacy odmieniają codziennie. Gdy zamek był zamieszkany przez barona Rudolfa de Gortz i tu znajdowało się kamienne naczynie, które służba zamkowa codziennie świeżą napełniała wodą. Ale teraz mech porastał wszędzie, a kamienny dzban prawie w proch się rozsypał.
W jednym rogu ławki wznosił się krzyż granitowy, lecz już zaniedbany i połamany. Doktór Patak, udający mędrka, nie chciał przyznać, że krzyż ten obroni go od zjawisk nadprzyrodzonych, ale jak wielu niedowiarków i przez dziwną sprzeczność, nie był dalekim od uwierzenia w istnienie dyabła. W duchu był nawet najmocniej przekonany, że czort znajduje się niedaleko, gdyż to on niezawodnie zamieszkiwał zamek; jemu z pewnością nie przeszkodzi do wyjścia, ani brak mostu zwodzonego, ani rów głęboki. Zły duch wydostanie się z łatwością z zamku,
Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/79
Ta strona została skorygowana.
— 77 —