W murze otaczającym zamczysko nie było żadnego wyłomu, żadnej szczerby, przez którą możnaby się dostać do wnętrza. Mogło się to nawet dziwnem wydawać, że stare mury nie podlegały dotąd ruinie, chociaż można to było przypisywać ich grubości. Dostać się na wierzch muru aż do wieżyczek, wznoszących się w odstępach było niepodobieństwem, gdyż mur wznosił się ponad rowem, i miał do czterdziestu stóp. Zdawało się więc, że Nik, dostawszy się do zamku napotka nieprzezwyciężone przeszkody, które mu nie pozwolą dostać się do wnętrza.
Na szczęście, albo na nieszczęście dla niego, ponad wejściem do podziemnej galeryi znajdował się rodzaj strzelnicy, czy też framugi, w której umieszczano armaty. Uchwyciwszy się więc łańcucha, który od zwodzonego mostu zwieszał się aż do ziemi, mógł człowiek silny i zręczny dostać się do tej framugi. Otwór strzelnicy był tak duży, że człowiek mógł wygodnie przejść przez niego, ale kto wie, czy nie był z drugiej strony zakratowany? Tą więc drogą Niko mógł się dostać do wnętrza starego zamku.
Niewiele myśląc, zszedł w ukośnym kierunku ze wzgórza w głąb rowu, zarzuconego kamieniami i zarośniętego zielskiem. Stąpając nie można było wiedzieć, czy przypadkiem pod bujnem zielskiem nie kryją się setki jadowitych wężów i padalców, lęgnących się zwykle w miejscach wilgotnych.
Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/88
Ta strona została skorygowana.
— 86 —