Strona:PL Jules Verne Druga ojczyzna.djvu/20

Ta strona została skorygowana.


mowych należało do podróży, małpa Knips II, szakal Jacka, pies Bill, w końcu Braun i Falb, dwa psy w sile wieku.
Fritz poprzedzał szalupę w kajaku i, okrążywszy przylądek Zawiedzionej Nadziei, zwrócił się na zachód, pomiędzy skały.
Po zrobieniu około trzech mil. Fritz wskazał przylądek poblizki. Półtory mili dalej widniała naturalna arkada a za nią zatoka Pereł.
Skoro szalupa przebyła wązką cieśninę pomiędzy arkadą i skałami, rozległa zatoka, około ośmiu mil powierzchni, ukazała się w całej swojej piękności.
Co za przyjemność płynąć na powierzchni tych wód wspaniałych, z których wystawały trzy, czy cztery wysepki zadrzewione!
Szalupa przybiła do małej przystani.
A że wieczór się zbliżał, pan Zermatt zorganizował na brzegu obozowisko. Rozpalono ogień, w popiele upieczono kilka jaj, które wraz z sucharami, z kukurydzy i patatami, były wyborną kolacyą. Potem, przez ostrożność powrócono na szalupę, pozostawiając dwa psy, Brauna i Falba, dla obrony obozu od szakali, których wycie rozlegało się nad wodami.
Trzy dni z rzędu użyto, na połów muszli perłowych. Wieczorem Fritz i Jack szli polować na kaczki i kuropatwy w lasku po prawej stronie rzeki. Trzeba jednak było zachować niejaką ostrożność, dziki bowiem nawiedzały lasek, nie mówiąc już o zwierzętach, daleko straszniejszych.
Wieczorem 14-go ukazał się ogromny lew i lwica, rycząc przeraźliwie i bijąc ogonami po bokach. Lew najpierw padł trafiony w serce kulą Fritza, lwica także, lecz zdążyła wpierw łapą zmiażdżyć łeb staremu Bilowi, — co bardzo zmartwiło jego pana.
Dzień ten był przeznaczony na wypróżnianie muszli, a ponieważ tak wielka ilość mięczaków, rozkładając się, zaczęła wydawać woń niezdrową, pan Zermatt i jego trzej synowie postanowili odpłynąć nazajutrz skoro świt. Należało powracać do Felsenheim, gdyż pani Zermatt musiała być niespokojna. Szalupa wyruszyła poprzedzana przez kajak. Przybywszy jednak do cieśniny przy arkadzie, Fritz oddał ojcu bilecik a sam oddalił się w stronę zachodnią.


V.
Powrót do Felsenheim. — Podróż „Elżbiety“ do zatoki Pereł. — Dziki. — Istota ludzka. — Jenny Montrose. — Zatonięcie okrętu „Dorcas.“ — Dwa lata na skale ognistej. — Opowiadanie Fritza.

Łatwo sobie wyobrazić niepokój pana Zermatt na myśl, na jakie niebezpieczeństwo syn jego się narażał. Lecz, że nie mógłby ani go zatrzymać ani płynąć za nim, szalupa tedy musiała iść dalej do przylądka Zawiedzionej Nadziei.
Po powrocie do Felsenheim, pan Zermatt nie powiedział ani dzieciom, ani nawet żonie o wyprawie, jaką Fritz przedsięwziął. Byłoby to sprawieniem im niepotrzebnych niepokojów i próżnych nadziei. Mówił tylko o wycieczce w stronę wschodnią wybrzeża. Jednak po trzech dniach, kiedy Fritz się nie pokazywał, pan Zermatt bardzo zaniepokojony, postanowił wybrać się na poszukiwanie.
20 kwietnia o świcie „Elżbieta“ rozwinęła żagle, mając na pokładzie ojca, matkę i trzech synów. Wiatr pociągał z południo-wschodu, dobry wiatr pozwala płynąć w pobliżu lądu.
Po południu szalupa okrążyła skały arkady i weszła w zatokę Pereł.
Pan Zermatt zarzucił kotwicę obok ławy muszlowej, przy ujściu rzeki, gdzie były ślady ostatniego obozowiska. Wszyscy przygotowali się do wyjścia na ląd, kiedy naraz Ernest krzyknął:
— Dziki... dziki!!..