Rzeczywiście, na zachód przystani, pomiędzy wysepkami zadrzewionemi manewrowała łódka, która zdawała się unikać szalupy.
Dotąd nic nie dawało do myślenia, żeby Nowa Szwajcarya była zamieszkałą. To też Elżbieta przygotowała się zaraz do obrony: armatki nabito, fuzye przygotowano. Lecz kiedy dziki zbliżył się na kilka węzłów:
— To Fritz!.. zawołał Jack.
To on był rzeczywiście, sam w kajaku. Nie poznawszy z daleka szalupy, zbliżał się powoli, a przez ostrożność uczernił twarz i ręce.
Skoro połączył się z rodziną, ucałował matkę i braci, uczerniwszy im nieco policzki, poczem odprowadził ojca na stronę i rzekł:
— Powiodło mi się...
— Jakto... angielka ze Skały Ognistej!..,
— Ona jest tam... na wysepce w zatoce Pereł. — odpowiedział Fritz... Wziąłem was za dzikich i nie chciałem jej narażać..
Nie mówiąc nic żonie i dzieciom, pan Zermatt skierował szalupę ku wysepce, położonej na zachód od zatoki. Zbliżywszy się, zobaczono na niej mały lasek palmowy w pobliżu wybrzeża, a w lasku szałas zbudowany na wzór hotentockich.
Wysiedli wszyscy na ląd. Potem Fritz wystrzelił z pistoletu w powietrze i ujrzano młodego chłopca, schodzącego zręcznie z drzewa, pomiędzy gałęziami którego siedział ukryty.
Niedługo wydała się cała tajemnica.
Ta ludzka istota — pierwsza jaką rozbitki z Landlorda napotkali od lat dziesięciu — nie była chłopcem.
Była to młoda panienka, najwyżej dwudziestoletnia; ubrana w kostyum ucznia marynarki. Była to Jenny Montrose, młoda angielka ze Skały Ognistej.
Pani Zermatt, Ernest, Jack i Frank dowiedzieli się wtedy, w jakich warunkach Fritz został zawiadomiony o położeniu tej nieszczęsnej na wysepce wulkanicznej w zatoce Pereł i odpowiedział biletem, którego młoda dziewczyna nie odebrała, gdyż albatros nie powrócił na Skałę Ognistą.
Niepodobna opisać, jakiego przyjęcia doznała Jenny Montrose, z jaką czułością pani Zermatt tuliła ją w ramionach! Zanim opowiedziała swoją historyę, Jenny wiedziała już od Fritza historyę Nowej Szwajcaryi i rozbitków z Landlorda.
Szalupa opuściła zaraz zatokę Pereł z całą rodziną, powiększoną przybytkiem młodej angielki. Z jednej i drugiej strony mówiono dosyć po angielsku i po niemiecku, aby się zrozumieć.
Nie trzeba nawet mówić, że Elżbieta zabrała narzędzia zrobione przez Jenny. Czyż to nie było naturalnem, że biedna samotnie przywiązała się do przedmiotów, tak wiele jej przypominających?
W dodatku były także dwie żyjące istoty, dwaj wierni towarzysze, z któremi młoda dziewczyna nie mogłaby się rozłączyć, — kormoran ułożony do ryb łowienia i szakal przyswojony.
Elżbieta pchana lekkim wiatrem rozwinęła wszystkie żagle.
Fritz i Jack odpłynęli kajakiem bardzo rano, ażeby przygotować wszystko w Felsenheim na przyjęcie młodej angielki.
Szalupa okrążała ląd aż do ujścia strumienia Szakali. Kiedy dosięgła wejścia w zatokę Zbawienia, została powitana trzema salwami z bateryi wysepki Rekina i jednocześnie Fritz i Frank podnieśli flagę czerwoną i białą, na cześć młodej dziewczyny.
Skoro odpowiedziano na te salwy z dwóch małych armatek szalupy, pan Zermatt przybił do brzegu, w chwili kiedy Fritz i Jack na ląd wysiadali z kajaka. Następnie cała rodzina udała się do Felsenheim.
Jenny zachwycała się, wchodząc do tej galeryi zielonej, widząc umeblowanie pokojów, zgrabny stół w sali jadalnej, przygotowany przez Fritza i jego brata, serwis porcelanowy, filiżanki z bambusa, talerze z orzechów kokosowych, czarki z jaj strusich, obok naczyń europejskich, pochodzących z Landlorda!
Obiad składał się ze świeżych ryb, drobiu pieczonego, szynki z pekari, owoców rozmaitych, miodu i wina.
Jenny Montrose zajęła miejsce honorowe pomiędzy panem i panią Zermatt, a łzy rozrzewnienia spłynęły z jej oczu, kiedy na wieńcu z kwiatów zawieszonym nad stołem, wyczytała te słowa:
„Niech żyje Jenny Montrose!.. Błogosławiony dzień, w którym przybyła do Nowej Szwajcaryi!“
Opowiedziała swoją historyę:
Jenny była jedyną córką majora Wiliama Montrose, oficera armii indyjskiej, i od dziecka nie odstępowała ojca. Pozbawiona matki w wieku lat siedmiu, wychowana była przez ojca w ten sposób, ażeby mogła znieść walkę życiową, w razie gdyby zabrakło jej opieki. Wykształcona umysłowo, fizycznie także była rozwinięta – a głównie jeździła dzielnie na koniu i polowała.
W roku 1812 major Montrose mianowany pułkownikiem, otrzymał rozkaz powrotu do Europy na pokładzie okrętu wojennego, odstawiającego do ojczyzny weteranów armii anglo-indyjskiej. Wezwany następnie na dowódcę pułku w wyprawie dalekiej, według wszelkiego prawdopodobieństwa wrócić miał dopiero wtedy, kiedy będzie mógł już ze służby wystąpić. Ztąd konieczność dla córki siedmnastoletniej powrotu do kraju rodzinnego, do ciotki, siostry pułkownika, mieszkającej w Londynie. Tam będzie czekała powrotu ojca, który w końcu odpocznie po trudach całego życia, poświęconego służbie wojskowej.
Jenny nie mogła wsiąść na okręt przeznaczony do przewozu wojska, pułkownik Montrose powierzył ją zatem, pod opieką panny służącej, jednemu ze swoich przyjaciół, kapitanowi Greenfield, komendantowi Dorcas. Okręt ten odpłynął kilka dni przed okrętem, który miał zabrać pułkownika.
Od samego początku podróż źle się zapowiadała: przy wyjściu z zatoki Bengalskiej zaskoczyła go burza
Strona:PL Jules Verne Druga ojczyzna.djvu/21
Ta strona została skorygowana.