Strona:PL Jules Verne Druga ojczyzna.djvu/28

Ta strona została skorygowana.

pomiędzy szerokiemi konarami drzewa... Czyż nie było to jej pierwsze gniazdo, z którego mieli tyle wspomnień?.. Z tymi dwoma balkonami, podwójną podłogą, pokojami pokrytymi korą dobrze spojoną, lekkiemi sprzętami, gniazdko było prześlicznem mieszkaniem. Lecz teraz będzie to tylko miejscem odwiedzin i spoczynku.

Anna zrywała kwiaty najpiękniejsze

Rozmawiając na balkonie pani Wollston zrobiła propozycyę godną zastanowienia.
Podziwiam często, moi przyjaciele, wszystko co zrobiliście na tym kawałku swojej wyspy... lecz pytałam już pani Zermatt, dla czego brakuje wam...
— Kaplicy?.. odpowiedziała Betsie. Masz racyę, kochana Merry... winniśmy Wszechmocnemu poświęcić..
— Więcej niż kaplicę... Świątynię! — zawołał Jack, który o niczem nie wątpił... wspaniałą świątynię z dzwonnicą!... Kiedy rozpoczniemy, ojcze?.. Materyału nie brakuje, pan Wollston plan zrobi... my wykonamy...
— Lecz — odpowiedziała pani Zermatt z uśmiechem — jeżeli widzę w przyszłości świątynię, to nie widzę pastora...
— Będzie nim Frank, jak wróci — rzekł Ernest.
— Zdaje mi się — odezwała się pani Zermatt — ponieważ Falkenhorst nie będzie nam służyć za mieszkanie, łatwo będzie je zmienić na kaplicę napowietrzną...
— A modlitwy nasze będą już na połowie drogi do nieba... jakby powiedział nam drogi Frank, — dodal Jack.


Pan Wollston nie znał więcej kraju, niż część rozciągającą się pomiędzy strumieniem Szakali i przylądkiem Zawiedzionej Nadziei, włączywszy w to folwark Waldegg, ustronie Eberfurt, Zuckertop i Prospect-Will.
— Dziwię się, mój kochany Zermatt — rzekł dnia pewnego, — że przez dwanaście lat ani ty, ani twoje dzieci nie próbowaliście przedostać się do środka Nowej-Szwajcaryi...
— Dla czego mielibyśmy to robić, kochany Wollston?... odpowiedział pan Zermatt. Pomyślę o tem: skoro po rozbiciu Landlorda wyrzuceni zostaliśmy na ten brzeg, synowie moi byli dziećmi niezdolnymi pomagać mi w wycieczce... Żona nie mogłaby mi towarzyszyć, a byłoby bardzo nieopatrznie zostawić ją samą...
— Samą z Frankiem, który miał pięć lat dopiero!.. dodała Betsie. A wreszcie, nie traciliśmy nadziei, że jaki okręt nas zabierze.
— Przedewszystkiem — ciągnął pan Zermatt — chodziło o zaradzenie najpilniejszym potrzebom, pozostając w sąsiedztwie okrętu, dopóki nie zabraliśmy wszystkiego, co nam mogło być potrzebnem. W dodatku przy ujściu strumienia Szakali, mieliśmy wodę słodką, na lewem wybrzeżu pola łatwe do uprawy. Potem traf dał nam odkryć mieszkanie zdrowe i bezpieczne, nasze Felsenheim. Czyż mieliśmy czas tracić dla zaspokojenia ciekawości?
— Wreszcie oddalać się od zatoki Zbawienia, — zrobił uwagę Ernest, czyż nie było narażaniem się na spotkanie krajowców, takich jak na Andamanie i Nicobarze na oceanie Indyjskim, którzy mają tak krwiożerczą opinię?..
— Wszystko to słuszne odpowiadał pan Wollston; lecz ja nie potrafiłbym przez tyle lat oprzeć się chęci zwiedzenia strony południowej i zachodniej...
— Ponieważ w twoich żyłach płynie krew angielska — odpowiedział pan Zermatt — i natura twoja pcha cię do podróży. My zaś jestesmy szwajcarzy, spokojni, lubiący siedzieć na miejscu, którzy z żalem opuszczają swoje góry...
— Protestuję, ojcze, — odparł Jack — protestuję w tem, co mnie dotycze!.. Choć z krwi i kości jestem szwajcarem, lubiłbym zwiedzać świat cały!..
— Godny jesteś być anglikiem, kochany Jacku — oświadczył Ernest, — nie ganię cię jednak wcale. Myślę wreszcie, że pan Wollston ma racyę. Koniecznem jest, żebyśmy poznali całą naszą Nową-Szwajcaryę...
— Która jest wyspą na oceanie Indyjskim, wiemy to obecnie — dodał pan Wollston, i dobrzeby było zrobić to przed powrotem Licorn.
— Jak tylko ojciec zechce!.. zawołał Jack, gotów zawsze do wycieczek.
— Pomówimy o tem, jak minie pora deszczowa — oświadczył pan Zermatt. Nie sprzeciwiam się bynajmniej podróży wewnątrz wyspy, lecz w każdym razie przyznajmy, że jesteśmy obdarowani od losu, dostawszy się na wybrzeże, jednocześnie urodzajne i ze zdrowym klimatem!.. Czy jest inne, któreby tego warte było?..
— Kto wie?.. odpowiedział Ernest. Na wschód nad zatoką Licorne, widzieliśmy grunt skalisty, i skały podwodne. Lecz płynąc na południe, Nowa-Szwajcarya lepiej się przedstawia.
— Jedyny sposób przekonania się — odezwał się Jack — opłynąć wyspę szalupą dookoła.
— Moi kochani — rzekt wtedy pan Zermatt — oto co proponuję...
— Z góry przyjęte... odparł Jack.
— Czekaj, niecierpliwy chłopcze... Upłynie najmniej dwanaście dni, nim nastąpią drugie zbiory i jeżeli chcecie, poświęcimy połowę tego czasu na zwiedzenie części wybrzeża wschodniego.
— A wtedy — odezwała się pani Wollston, trochę niezadowolona — podczas gdy pan Zermatt, jego dwaj synowie i pan Wollston będą podróżować, pani Zermatt, Anna i ja zostaniemy same w Felsenheim?..