Elisabetha z rozpuszczonemi żaglami pędziła po morzu spokojnem. O pierwszej godzinie po południu, mijała zatokę Licorne a że przypływ morza unosił ją na zachód od zatoki Zbawienia, puściła się zatem w stronę strumienia Szakali i w trzydzieści minut potem pasażerowie jej wylądowali na płaszczyznę przy Felsenheim.
Cztery i pół dnia, trwała nieobecność gospodarzy w Felsenheim. Obecnie, przez całe dwa miesiące sianokos i żniwa, młocka, winobranie, zwożenie zbiorów, miały zająć każdą chwilę.
Wszyscy wzięli się do roboty, a najpierw, obie rodziny przeniosły się z Felsenheim do Falkenhorst. Zbliżało to do Waldegg, Zuckertop, i Prospect-Will. Mieszkanie było obszerne i wygodne, odtąd zbudowane zostały nowe pokoje pomiędzy olbrzymiemi korzeniami drzewa, nie mówiąc już o piętrze napowietrznem, tak przyjemnem pośród gęstej zieleni.
U podstawy drzewa, obszerne podwórze przeznaczone dla zwierząt, otoczone było nieprzebytym parkanem bambusowym i krzewami kolczastemi. Trzeba było udawać się z jednego folwarku na drugi, wszędzie zbierać zboża, siano, owoce, i rozporządzać wszystkiem, ażeby czworonogom i pierzastym nie zabrakło żywności podczas pory deszczowej.
Co do wysepki Rekina, ta była bezpieczna. W dniu odwiedzin, podług zwyczaju na początku, tak samo jak przy końcu pory deszczowej. Ernest i Jack dali dwa wystrzały armatnie. Ale tym razem, żaden wystrzał nie dał się słyszeć z pełnego morza, jak sześć miesięcy przed tem, kiedy przybyła korweta angielska.
Jack zawołał:
— Za trzy miesiące, to nasza kolej będzie odpowiadać Licorne, kiedy ona powita Nową Szwajcaryę.. z jaką radością poślemy jej odpowiedź!
W drugiej połowie maja ukończono zbiory, a czas już był wielki. Nie można się było łudzić co do zapowiedzi blizkiej niepogody. Przy zachodzie słońca niebo zakrywało się mgłą, która z dnia na dzień nieprzejrzystsza się stawała. Wiatr dął ciągle ze wschodu, a wtedy wszystkie burze morskie opierały się o wyspę. W końcu, w dniu 25 maja, odkąd zaczęły się pierwsze deszcze, obydwie rodziny opuściły ostatecznie Falkenhorst i zamieszkały w Felsenheim.
Od lat trzynastu wszystkie pory deszczowe przeszły w tem schronieniu bezpiecznem, i nigdy ono nie ucierpiało ani od wichrów ani od morza. W pierwszej połowie czerwca zwiększyły się burze a deszcze były bez przerwy. Nie można było wyjść bez okryć nieprzemakalnych.