Strona:PL Jules Verne Druga ojczyzna.djvu/42

Ta strona została skorygowana.
XII.
Falkenhorst. — Waldegg. — Zuckertop. — Prospect Will. — Puste morze. — Przygotowania do podróży wewnątrz wyspy. — Ci, którzy odchodzą i ci którzy pozostają. — Przejście przez wąwóz w Cluse. — Pożegnanie.

Ostatnich dni sierpnia skończyła się pora deszczowa. W przewidywaniu projektowanej wycieczki w głąb wyspy zabrano się zaraz do uprawy ziemi i zasiewów.
Tym razem obydwie rodziny postanowiły nie mieszkać w Falkenhorst. Pałac napowietrzny uszkodziły nieco burze i wichry, zatem wymagał dłuższej naprawy. Przepędzą tam kilka dni potrzebnych do zasiewu, opatrzenia zwierząt i nie dłużej także zabawią w Waldegg, Zuckertop i Prospect-Will.
— Pamiętajmy — rzekł pan Zermatt — że skoro powrócą nasi nieobecni, z nowymi przyjaciółmi, których nam sprowadzą: pułkownika Montrose, twojego syna James’a z żoną, mój kochany Wollston, a może i pewnej liczby osadników, powiększenia same przez się okażą się konieczne w Falkenhorst, a będzie wtedy i większa liczba rąk do pracy. Zatem dziś, zajmujmy się tylko polem, oborami, drobiem. I tak będziemy mieli co robić przez te dwa miesiące oczekiwania na Licorne.
A że obecność pani Zermatt i Wollston konieczna była w Felsenheim, dwie gospodynie oświadczyły, iż podejmują się zająć wszystkiem, a pozwoliły Annie towarzyszyć ojcu podczas odwiedzin folwarków, z czego i młoda dziewczyna i Ernest bardzo byli zadowoleni.
W dodatku podróż nie będzie męcząca, gdyż pójdzie duży wóz zaprzężony w dwa silne bawoły a trzy osiołki poniosą ciężary na sobie. W tym to wozie usiedli pan Zermatt, Ernest, pan Wollston i Anna, a Jack jak zawsze, jechał na swoim dzikim ośle, służąc za straż przednią.
25 sierpnia, zrobiono pierwszy przystanek w Falkenhorst. Tu nie było pól do zasiewania. Cały czas poświęcono staraniom około zwierząt domowych, odnowieniu im pożywienia, reperacyj koniecznych przy stajniach i oborach, i oczyszczeniu małego strumienia, zraszającego posiadłość.
Roboty te zajęły całe trzy dni; powrócono do Felsenheim dopiero dnia czwartego.
Ztąd po odpoczynku, pan Zermatt i jego towarzysze wyruszyli do Waldegg.
Odległość z Felsenheim do tego folwarku przebyli do południa. Od chwili przybycia każdy zabrał się do roboty. Tu znajdowały się owczarnie z owcami i kozami, których ilość z roku na rok się powiększała i teraz trzeba było poprawić zagrody i odświeżyć paszę.
Po ukończeniu tych pierwszych robót, zajęto się obsianiem pól Waldegg. Ziemia urodzajna nie potrzebowała ani orki, ani nawozu. Przejście broną ciągniętą przez osiołki, wystarczało do poruszenia gruntu. Jednak zasiew zajął wszystkich, Anna nawet pomagała — a powrót do Felsenheim nie mógł nastąpić przed 6-ym września.
Zdecydowano, iż za kilka dni nastąpi ostatnia wycieczka jednocześnie do Zuckertop i Prospect-Will, i nie pozwoli być z powrotem przed połową września.
— Co się tyczy Ustronia — zauważył pan Zermatt będziemy mieli sposobność być tam podczas wycieczki w głąb wyspy, gdyż, ażeby przedostać się z Ziemi-Obiecanej, niema innego wyjścia tylko wąwóz Cluzy, przy samym naszym folwarku.
Po przyjęciu tego projektu, zdecydowano, że Anna nie będzie towarzyszyła ojcu, podróż bowiem mogła dłużej niż tydzień się przeciągnąć
Ernestowi wcale się to nie podobało, a gdy w wilię wyjazdu zgromadzili się wszyscy w sali ogólnej, Jack, który to widział, nie wahał się wystąpić z następującą uwagą:
— Ojcze wiem, że pani, Wollston, jej córka i moja matka nie są na nic narażone, zostając same w Felsenheim... Lecz gdy chodzi o pozostawienie ich na tydzień... a może więcej...
— Ma się rozumieć, Jacku — odpowiedział pan Zermatt — nie miałbym chwili spokojnej, choć wiem, że niema żadnego niebezpieczeństwa... Jednak wybrać się wszystkim razem, zawiele byłoby kłopotu.
— Jeżeli chcesz — rzekł pan Wollston — ja zostanę w Felsenheim...
— Nie, kochany Wollstonie — odpowiedział pan Zermatt. — Musisz być z nami w Zuckertop i Prospect Will, w przewidywaniu przyszłych robót... Lecz jeżeli jeden z moich synów zgodzi się zostać z matką, będę zupełnie spokojny... Jack, naprzykład...
Jack uśmiechnął się i spojrzał z pod oka na Ernesta.
— Jakto, — zawołał, — odemnie żądasz ojcze, żebym domu pilnował!.. Myśliwego chcesz pozbawić okazyi spotkania się z grubą zwierzyną! . Jeżeli ktoś powinien zostać w Felsenheim, to nie ja, a raczej Ernest?..
— Ernest, czy Jack, to wszystko jedno.. — odparł pan Zermatt. Prawda, pani Wollston.
— Z pewnością, panie Zermatt?
— A w towarzystwie Ernesta nie będziecie się obawiały, ani ty Betsy, ani ty kochana Anno?
— Zupełnie — odpowiedziała młoda dziewczyna lekko zaczerwieniona.
— Odezwij się, Erneście — podjął Jack. Nic nie mówisz, czy taki układ podoba się tobie?..
Ernestowi podobał się układ a pan Zermatt śmiało mógł zaufać młodzieńcowi zarówno poważnemu, jak pełnemu odwagi.
Wyjazd oznaczono na drugi dzień. Jak tylko świt nastał pan Zermatt, pan Wollston i Jack pożegnali się, obiecując skrócić nieobecność swoją, o ile będą mogli.
Odległość trzymilową do Zuckertop, przebyli w ciągu czterech godzin, i na porę śniadania stanęli na miejscu. Jedli z wybornym apetytem, poczem zaraz zabrali się do roboty.
Plantacye tego folwarku dzięki oddaleniu od morza, nie uległy uszkodzeniu, zwierzęta domowe w swoich zagrodach nic nie ucierpiały.
Pobyt w Zuckertop trwał cały tydzień, użyty na zasiew prosa, pszenicy, owsa, kukurydzy...