ba jednak było przygotować wóz i zaprząg dla przewiezienia obydwóch rodzin aż do pustelni Eberfurst, gdyż pan Zermatt chciał skorzystać ze sposobności i odwiedzić tę posiadłość, leżącą na granicy Ziemi-Obiecanej.
Dnia 22 września, bardzo rano, wóz opuścił Felsenheim, za nim dwa psy Braun i Falb. Wszyscy się na wozie zmieścili. Około godziny jedenastej przybyli już do Eberfurt. Podczas gdy panie Zermatt, Wollston i Anna zajęły się śniadaniem, panowie poszli zwiedzić wąwóz Cluse, przez który można było dostać się do wnętrza wyspy.
Bardzo ważne roboty były tu konieczne, gdyż widocznie silne i wielkie zwierzęta próbowały przebyć wąwóz; gdyby im się to udało, co za zniszczenie nietylko w Eberfurst, lecz i w folwarkach Zuckertop i Waldegg. Kto wie nawet, czy nie trzebaby było w Felsenheim bronić się przed gróboskórymi, naprzykład słoniami.
Zawalenie otworu wąwozu nowemi belkami i blokami skał zajęło popołudnie i nazajutrz dzień cały.
Dopiero zatem 27 września, o świcie udali się wszyscy do wejścia wąwozu Cluse, gdzie pożegnano się ostatecznie. Przez dwa tygodnie bez wiadomości o podróżnikach!.. jak się to długo będzie wydawać!
— Bez wiadomości?.. rzekł Ernest. Nie matko, nie droga moja Anno, będziecie je miały...
— Przez kuryera?... zapytał Jack.
— Tak... przez kuryera powietrznego — odpowiedział Ernest. Nie widzicie tej pary gołąbków, które przywiozłem w klatce?.. Myślisz, że dla tego, aby je zostawić w Eberfurst?.. Nie; puścimy je z wysokości łańcucha gór i przyniosą wam wieści o małej karawanie.
Pan Wollston i dwaj bracia przeszli przez wązki otwór, zostawiony pomiędzy belkami przy wąwozie Cluse i znikli, zawróciwszy za skałami.