Strona:PL Jules Verne Druga ojczyzna.djvu/58

Ta strona została skorygowana.

— Za ośm lub dziewięć miesięcy a ztąd popłynie do Nowej Szwajcaryi, gdzie powiewać już będzie flaga Nowej Brytanii. Brat mój Frank i ja skorzystaliśmy z tej sposobności, żeby odprowadzić do Londynu córkę pułkownika Montrose, który, mam nadzieję, powróci razem z nami i zamieszka z córką w naszej drugiej ojczyźnie...
— I z tobą, kochany mój Fritz, który staniesz się jego synem — dodała Jenny, wyciągając rękę do młodego człowieka.
— Będzie to urzeczywistnieniem najgorętszego mojego pragnienia!..
— Tak, jak naszem, Jamesie, i naszych rodziców pragnieniem jest, żebyś z rodziną zamieszkał w Nowej-Szwajcaryi...
— Nalegaj z całego serca na to, Doll, — oświadczył Frank — powiedz, że nasza wyspa jest najcudniejszą z wysp, jakie się na powierzchni mórz znajdują.
— James pierwszy to przyzna, jak ją zobaczy — odezwała się Doll. Skoro raz wstąpiło się tą nogą na ląd Nowej-Szwajcaryi, zamieszkało w Felsenheim...

Jeden z pierwszych wszedł na pokład James Wollstone.

— I siedziało na gałęziach w Falkenhorst, prawda Doll?.. rzekła Jenny ze śmiechem.
— Tak, na gałęziach — podjęła dziewczynka — otóż, nie chciałoby się nigdy opuścić tej Nowej Szwajcaryi, a jeżeli się ją opuszcza, to ze stałym zamiarem powrotu...
— Słyszysz, panie James?... rzekł Fritz.
— Słyszę. Pomówimy o tem z żoną; jeżeli się da, uregulujemy nasze interesy i będziemy gotowi wsiąść na „Licorne“, jak powróci do Capetown. Zuzanna, jestem pewny, nie będzie się wahać...
— Zrobię tak, jak będzie chciał mój mąż — dodała młoda pani Wollston; — James wie, że nie będę się opierać jego zamiarom. Gdzie tylko on pójdzie, wszędzie pójdę za nim z największą ufnością.
W godzinę potem państwo Wollston przyjmowali swoich gości. Fritz i Frank dostali jeden pokój. Jenny umieszczono razem z Doll. Pani Wollston była młodą kobietą dwudziestoczteroletnią, dobrą, inteligentną, oddaną mężowi i dziecku. James Wollston, człowiek poważny i pracowity, miał dopiero lat dwadzieścia siedm. Pięcioletni ich synek, Bob, był przedmiotem gorącej miłości ze strony rodziców.
Odjazd „Licorne“ do Anglii oznaczono na 27-go Pobyt korwety w porcie wydał się bardzo krótki gościom James’a Wollston. W dniu oznaczonym nikt nie mógł wierzyć, że już nadszedł i że komendant Littleston gotów jest do drogi. „Licorne“ wypłynęła na morze 27-go rano w pogodę dosyć mglistą. Podróż jej nie była ani krótką ani długą. Korweta przepłynęła, kolejno koło Ś-tej Heleny, Ascension, wysp Zielonego Przylądka, posiadłości francuskich w Afryce. Potem minąwszy wyspy Kanaryjskie i Azorskie, wybrzeża Portugalii i Francyi, wpłynęła w cieśninę la Manche, okrążyła wyspę Wight, i 14-go lutego zarzuciła kotwicę w Portsmouth.
Jenny Montrose chciała natychmiast jechać do Londynu, gdzie mieszkała jej ciotka, bratowa jej ojca.
Jeżeli ojciec jest w Afryce, nie zastanie go, ponieważ kampania do której był powołany z Indyi angielskich, miała trwać lat kilka. Lecz, jeżeli wziął dymisyę, zamieszkał w takim razie przy swojej bratowej, i tam ujrzałby w końcu tę, o której myślał, że utonęła w falach morza. Fritz i Frank odwieźli Jenny do Londynu gdzie przybyli 23-go rano i gdzie wielkie zmartwienie ją spotkało. Dowiedziała się od ciotki, że pułkownik umarł podczas ostatniej kampanii, nie dowiedziawszy się, że córka jego żyje jeszcze! Łatwo pojąć, wielkość jej boleści, w obec nieszczęścia nieprzewidzianego!..
Lecz jaką równie była boleść dla Fritza! Czekał on tylko na zezwolenie pułkownika Montrose, ażeby poślubić Jenny, a pułkownik Montrose nie żył! W kilka dni potem, w rozmowie przeplatanej łzami, Jenny w te słowa przemówiła do Fritza:
— Fritz, mój drogi Fritz, spotkało nas największe nieszczęście. Jeżeli nie zmieniło ono twoich zamiarów...
— Oh! moja najukochańsza Jenny... zawołał Fritz.
— Tak, wiem — powtórzyła Jenny — że ojciec mój byłby szczęśliwy, nazywając cię synem... Nie wątpię żeby pojechał z nami i żył wspólnie w nowej kolonii angielskiej... Lecz tego szczęścia muszę się wyrzec... Sama teraz jestem na świecie i tylko od siebie zależę...
— Jenny!.. całe moje życie poświęcę dla twojego szczęścia...
— Jak ja moje dla twojego. Lecz ponieważ nie mam już ojca, żeby dał nam zezwolenie, ponieważ nie mam bliskich krewnych, ponieważ nie będę mieć innej rodziny jak twoją...
— Moją... do której należysz od trzech lat, droga Jenny, od dnia, w którym spotkałem cię na Skale Ognistej...
— Rodzinę, którą kocham, i która mnie kocha, Fritz!.. Za kilka miesięcy powrócimy do niej...
— Jak mąż i żona... Jenny?..
— Tak... jeżeli tego pragniesz, ponieważ masz zezwolenie ojca, a ciotka moja nie odmówi swojego...
— Jenny, ukochana Jenny — zawołał Fritz, padając na kolana. Nic nie zmieni się w naszych zamiarach... i ciebie, jako żonę moją, powrócę ojcu i matce...
Jenny Montrose pozostała w domu ciotki, a Fritz i Frank odwiedzali ją codziennie. W tym czasie zajęto się przygotowaniem, ażeby ślub mógł odbyć się w terminie prawnym. W miesiąc później ślub ich odbył się