Strona:PL Jules Verne Druga ojczyzna.djvu/61

Ta strona została skorygowana.
„Flag“ odpływał powoli.

Błąd Roberta Borupt tak był widoczny, że nikt z załogi nie śmiał stanąć po jego stronie. Porucznik posłuchał, nie wyrzekłszy słowa.
Wszystko co możebne Harry Gould zrobił wtedy. Za pomocą żagli udało się kapitanowi podnieść okręt bez przerąbywania wielkiego masztu. Przez trzy dni uciekali przed tą burzą, śród niebezpieczeństw, których uniknęli, dzięki zręczności i umiejętności kapitana i retmana. Prawie przez cały ten czas Jenny i Doll musiały siedzieć w kajutach; Fritz, Frank i James pomagali przy manewrowaniu okrętem.
Dnia 13 go września wiatr ustał i fale już nie wdzierały się na pomost. Pasażerki powychodziły z kajut. Wiedziały, co zaszło pomiędzy kapitanem i porucznikiem i dla czego ten ostatni został zrzucony z urzędu. Co do przyszłego losu Roberta Borupt, o tem miał rozstrzygnąć po powrocie sąd marynarki.
Okręt domagał się dokładnej naprawy. John Block, który kierował robotami, widział jasno, że załoga lada dzień bunt podniesie. Taki stan rzeczy nie mógł ujść uwagi Fritza, Franka i James’a Wollston i więcej im niepokoju sprawiał, niż nawet burza.
Nie było wątpliwości, że kapitan Harry Gould nie wahałby się ukarać buntowników, lecz czy nie było już zapóźno?
Przez ośm dni nie zdarzył się żaden fakt niekarności. A że „Flag“ zepchnięty został o kilkaset mil na wschód, trzeba było zatem zwracać ku zachodowi, ażeby znaleźć się na linii prowadzącej do Nowej Szwajcaryi. Dnia 20-go września ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich, Robert Borupt ukazał się na pomoście, pomimo że areszt nie był z niego zdjęty.

Pasażerki zgromadzone na tyle okrętu, miały przeczucie, iż położenie lada chwila stanie się bardzo poważne. Skoro kapitan Gould zobaczył porucznika zmierzającego na przód okrętu, podszedł do

niego...
XIX.
Bunt na pokładzie. — Ośm dni na dnie okrętu. — Porzuceni na morzu.

— Poruczniku Borupt — rzekł kapitan — jesteś pod aresztem... Po coś tu przyszedł?..
— Do mnie, towarzysze!.. Krzyknął Borupt, zwracając się do załogi:
— Hurra! — Robert Borupt! — Hurra!.. — dzikie okrzyki rozległy się na tyle i na przodzie okrętu.
Harry Gould wbiegł do swojej kajuty i powrócił z pistoletem w ręce. Nie zdążył zrobić z niego użytku. Strzał padł z pomiędzy grupy otaczającej Roberta Borupt i zranił kapitana w głowę. Nieszczęśliwy padł na ręce retmana. Przeciw załodze zbuntowanej wszelki opór był niemożliwym. Napróżno John Block, Fritz, Frank, James Wollston uszykowawszy się koło kapitana, chcieli walczyć. Otoczeni przeważającą siłą, zostali porwani i zaprowadzeni pod pomost razem z kapitanem. Jenny, Doll i Suzan z dzieckiem, zostały zamknięte w kajutach, których drzwi miały być strzeżone na wyraźny rozkaz Roberta Borupt, jedynego władcy na okręcie. Można sobie wyobrazić położenie jeńców pod pomostem, w ciemnicy, położenie nieszczęśliwego kapitana, z głęboką raną w głowie.
Minęło tak kilkanaście dni. Dwa razy dziennie, rano i wieczór unosiła się klapa pomostu i uwięzieni otrzymali nieco pożywienia. Na zapytania Johna Block, majtkowie odpowiadali słowami groźby. Wszelako pokilkakroć retman i jego towarzysze próbowali odzyskać wolność przez wyłamanie drzwi pomostu, lecz strzeżone byty dniem i nocą. Upłynął tydzień odkąd Harry Gould i reszta pasażerów zostali zamknięci pod pokładem. Pewnego dnia zdawało się, że trzymasztowiec zwolnił biegu. Około ósmej godziny wieczorem kilkunastu majtków zeszło do więźniów i kazali im iść za sobą.
Kiedy wyszli na pokład, ujrzeli całą załogę Roberta Borupt, który czekał ich u stóp wielkiego masztu, ani lampy, ani pochodni dla rozproszenia ciemności. Jednak zbliżając się do rampy, retman dojrzał maszt kołyszący się przy boku okrętu. Widocznie spuszczono szalupę na morze.
Na raz załoga rzuciła się na jeńców i pomimo oporu, Harry Gould, John Block i reszta przerzuceni zostali przez rampę do szalupy, stojącej koło okrętu.
Jakież było ich zdziwienie i radość... tak radość!. W szalupie były najdroższe istoty, napróżno dotąd przywoływane... Kobiety na kilka minut wpierw spuszczone, czekały w śmiertelnej obawie, nie wiedząc, jaki je los czeka.
Nastała scena łez i rozrzewnienia... była to największa łaska, jaką niebo im zesłać mogło...
A jednak jakie straszne niebezpieczeństwa czekały ich w tej łodzi! Wrzucono także cztery worki sucharów i mięsa solonego, trzy baryłki wody słodkiej, różne naczynia kuchenne, pęk ubrań i kołder, wziętych z kajut.
Byli razem!.. Teraz tylko śmierć mogła ich rozłączyć.. Wreszcie nie mieli czasu na rozmyślanie. „Flag“ odpływał powoli. Retman usiadł przy sterze, Fritz i Frank u stóp masztu, gotowi rozwinąć żagiel. Kapitana Gould ułożono na najwyższym pomoście. Jenny zajęła się pielęgnowaniem nieszczęśliwego człowieka.