nie można żaglować na grocie, a jak przyjdzie chwila odjazdu... potrzeba, żeby nam nic do tego nie przeszkadzało.
— Rozumie się, zabezpieczmy naszą szalupę od uszkodzenia... Może nawet jest lepsza zatoka z drugiej strony przylądka?...
— Zobaczymy, a ponieważ wszystko idzie dobrze z tej strony, pójdę na drugą polować na żółwie... Czy nie pójdzie pan ze mną?
— Nie, idź sam. Ja wracam do kapitana... Jak się obudzi, będzie chciał pomówić o naszem położeniu... Chcę go ze wszystkiem obznajmić...
— Masz racyę, panie Fritz, powtórz mu, że, jak na teraz, niema żadnej ohawy.
W parę chwil później Fritz w towarzystwie Jenny udał się na wybrzeże. Uszedłszy z pięćdziesiąt kroków, zwrócili się w stronę tej skały urwistej, która zamykała ich jak mur więzienny.
Fritz przystanął, poczem odezwał się głosem wzruszonym:
— Kochana Jenny, serce mi pęka na myśl, ile nieszczęść przechodzisz, dla tego, że ja wyrwałem cię z Anglii, gdzie mogłaś żyć spokojna i szczęśliwa...
Strona:PL Jules Verne Druga ojczyzna.djvu/65
Ta strona została skorygowana.