Wdrapał się na balkon od strony zatoki Zbawienia, a rozsunąwszy liście, wysadził głowę i schował ją co prędzej z powrotem.
— Co takiego?... zapytał Fritz.
— Dzicy... odpowiedział John Block.
Godzina pół do drugiej po południu. Liście magnolii tak były gęste, iż prawie prostopadłe promienie słońca nie zdołały przebić się przez nie. Fritz i jego towarzysze nie byli narażeni, aby ich dostrzeżono w mieszkaniu nadpowietrznem, nieznanem jeszcze dzikim, którzy wylądowali na wyspę. Pięciu ludzi, pół nagich, czarnych jak krajowcy Australii wschodniej, uzbrojonych w łuki i strzały, zbliżało się aleją.
John Block zrobił uwagę, iż niepodobna żeby tylko pięciu krajowców przybyło na wyspę. Z taką ilością pan Zermatt, dwóch jego synów i pan Wollston daliby sobie radę, nawet w zazie najścia niespodziewanego... Z pewnością musiała tu przybyć cała banda, na łodziach, i napadła Nową Szwajcaryę... Flotylla ta stoi zapewne teraz razem z szalupą i łodzią w zatoce Zbawienia...
A więc gdzie jest rodzina Zermatt i Wollston?.. Z tego, że nie spotkano ich ani w Falkenhorst, ani w okolicy, trzebaż było wnosić, że są uwięzione w Falkenhorst... że nie mieli czasu ani możności szukać schronienia w innych folwarkach... lub że zostali wymordowani?...
Harry Gould i John Block nie przestawali obserwować zbliżania się dzikich. Przy końcu alei zatrzymali się. Po krótkim namyśle skierowali się do palisady. Trzech weszło w środek podwórza, pod szopę na lewo, i wyszli nie długo, niosąc kilka wędek na ryby, złożonych w tem miejscu.
— Czy oni mają łódź przy wybrzeżu... i chcą łowić ryby?... rzekł Harry Gould.
— Dowiemy się niedługo, mój kapitanie — odpowiedział John Block.
Rzeczywiście, trzej dzicy powrócili do towarzyszy, potem ścieżką obok żywopłotu, zeszli nad morze. Widzialni byli aż do ujścia potoku Szakali. Lecz odkąd zwrócili na lewo, skryli się, i chyba można ich znów zobaczyć, jak wypłyną na morze.
Prawdopodobnie łódź była na wybrzeżu — prawdopodobnie także, zabierali się do połowu w pobliżu Falkenhorst. Podczas gdy Harry Gould i John Block obserwowali dzikich, Jenny pocieszała Doll i Suzan, których boleść wyrażała się wzdychaniem i łzami a wkońcu odezwała się do męża:
— Drogi mój... co robić?
A kiedy Fritz patrzył na żonę, nie wiedząc co odpowiedzieć:
— Co trzeba zrobić... oświadczył kapitan Gould, postanowimy zaraz... A najpierw nie ma potrzeby stać na tym balkonie, gdzie możemy być spostrzeżeni.
Wszyscy zebrali się w pokoju. Mały Bob zmęczony długą podróżą spał w gabineciku obok.
— Kochana Jenny, nie... nie straconą jeszcze nadzieja odnalezienia naszych rodzin... Prawdopodobnie, nie zostali napadnięci znienacka... Ojciec mój i pan Wollston musieli zdaleka spostrzedz łodzie dzikich .. Być może, mieli czas ukryć się w którym dalszym folwarku, gdzie dzicy jeszcze nie trafili... Mojem zdaniem, nie opuścili wyspy...
— Ja to samo myślę — dodał Harry Gould.
— Tak... a ja jestem pewna... — oświadczyła Jenny. Moja droga Doll, i ty Suzan, nie rozpaczajcie... nie płaczcie!... Ujrzycie ojca, matkę, tak, jak my ujrzymy naszych...
Młoda kobieta wyrażała się z takiem przekonaniem, że słuchając jej, nadzieja wstąpiła w serca rozbitków a Frank ujął ją za rękę, mówiąc:
— Bóg mówi przez twoje usta, Jenny! A więc udajemy się najpierw do Zuckertop...
— To się zrobi — odpowiedział John Block, ale nie przed nocą...
— W tej chwili... w tej chwili — powtarzał Frank, nie chcąc o niczem słyszeć. Mogę iść sam... Półtrzeciej mili tam i napowrót: powrócę za trzy godziny i będziemy wiedzieli, co się dzieje.
— Nie, Franku, nie!... rzekł Fritz. Proszę, nie zozłączajmy się... A jeśli trzeba, jako starszy, każę ci zostać!...
— Fritz.. chcesz mi przeszkodzić?
— Chcę przeszkodzić, żebyś nie popełnił nieostrożności...
— Frank... Frank... rzekła Doll błagalnie, — posłuchaj brata... proszę cię...
Frank uparł się, żeby iść...
— Niech tak będzie! — rzekł sternik... Chodźmy razem... Tylko dlaczego nie iść wszystkim do Zuckertop?...
— Chodźcie... rzekł Frank.
— Lecz — czy koniecznie trzeba iść do Zuckertop?...
— A gdzie... jeśli nie tam?... zapytał Fritz.
— Do Felsenheim! — odpowiedział John Block.