Odpowiedź sternika, zmieniła bieg narad.
Do Felsenheim?... I, zważywszy wszystko, jeżeli państwo Zermatt i Wollston z dziećmi wpadli w ręce krajowców, jeżeli oszczędzono ich życie, to tam się znajdowali, dym bowiem wskazywał, że Felsenheim było zamieszkane... Tam trzeba było zanieść im wiadomość o powrocie Fritza, Franka, Jenny, Doll, James’a i Suzan Wollston...
— Dobrze, idźmy do Felsenheim... odpowiedział kapitan Gould. — Lecz idźmy wszyscy...
— W nocy?... rzekł Frank, obstając przy swoim zamiarze. Ja zaraz idę do Felsenheim...
— Czy myślisz w dzień uniknąć dzikich, kręcących się po okolicy?... odparł Fritz. A jeżeli uda ci się przejść, jak wejdziesz do Felsenheim?
— Nie wiem nic, Fritzu... lecz muszę się przekonać, czy tam są nasze rodziny... wrócę potem do was.
— Kochany Franku — odezwał się Harry Gould pojmuję i podzielam twoją niecierpliwość!.. Jednak daj się przekonać... Gdyby dzicy ciebie złapali, puściliby się na nasze poszukiwanie, i nie bylibyśmy bezpieczni już ani w Waldegg, ani gdzieindziej...
Skończyło się na tem, że Fritz przekonał brata.
Poczekają, a skoro zmrok zapadnie, Frank i sternik pójdą przodem, przepłyną strumień Szakali, i postarają się dotrzeć do ogrodu. Łatwo im ztamtąd przyjdzie zobaczyć przez okno, czy ich rodziny są tam zamknięte. Jeżeli nie, to Frank i John Block powrócą zaraz do Falkenhorst i wtedy spróbują dostać się wszyscy przededniem do Zuckertop.
Jakże powoli płynęły godziny!... — lecz wszystko ma swój koniec i dzień też miał się ku schyłkowi.
Do czwartej po południu, żaden wypadek nie zmienił położenia. Przygotowano posiłek z zapasów, jakie były w mieszkaniu. Kto wie, czy po powrocie Franka i sternika nie będą musieli iść do Zuckertop, a to byłby etap długi...
W tej chwili dał się słyszeć wystrzał.
— Co to jest?.. zapytała Jenny.
— Czyżby strzał armatni?... odpowiedział Frank.
— Strzał armatni!... krzyknął sternik.
— Lecz kto strzela?... rzekł Fritz.
— Jaki okręt w pobliżu wyspy?... zapytał James.
— „Likorne” może!... wykrzyknęła Jenny.
— W takim razie byłaby bardzo blizko — zauważył John Block; wystrzał nie pochodził zdaleka.
— Na platformę... na platformę!... powtarzał Frank, biegnąc na balkon.
Wszystkie spojrzenia zwróciły się na morze. Żaden okręt nie ukazywał się... sternik wskazał tylko na pełnem morzu łódź a w niej dwóch ludzi, którzy starali się przybić do brzegu przy Falkenhorst.
— Gdyby to był Ernest i Jack?... westchnęła Jenny.
— Nie... odpowiedział Fritz — tych dwóch ludzi to są dzicy.
— Lecz czemu uciekają... zapytał Frank. Czy ich kto ściga?
Fritz wydał okrzyk radości i zdziwienia zarazem.
Ujrzał jasny błysk ognia z pośrodka kłębu białej pary i prawie zaraz rozległ się drugi wystrzał, a echa powtórzyły go pomiędzy skałami.
Jednocześnie pocisk sunął po powierzchni zatoki wyrzucił snop wody o parę sążni od łódki, która nie przestawała uciekać ku Falkenhorst.
— Tam... tam!... krzyknął Fritz. Ojciec mój... pan Wollston... wszyscy nasi są tam....
— Na wysepce Rekina?... rzekł Jenny.
— Na wysepce Rekina!
Nic nie jest w stanie dać pojęcia o radości, jakiej oddali się Fritz, Frank, Jenny, Doll, James i Suzan...
Ponieważ rodzice zdołali dostać się na wysepkę, nie trzeba było szukać ich w Zuckertop ani w żadnym innym folwarku Ziemi Obiecanej.
Nie było już mowy o Felsenheim, nie opuszczą Falkenhorst, ale będą starali się dostać na wysepkę Rekina. Postanowiono czekać nadejścia nocy.
— W jaki sposób będzie możua dostać się na wysepkę?... zapytała Jenny.
— Wpław — oświadczył Fritz. Tak... potrafię z łatwością przepłynąć... A ponieważ ojciec zapewne szalupą uciekał, więc sprowadzę szalupę, żeby was wszystkich zabrać...
Strona:PL Jules Verne Druga ojczyzna.djvu/80
Ta strona została uwierzytelniona.