Strona:PL Jules Verne Druga ojczyzna.djvu/83

Ta strona została uwierzytelniona.


— Oto dla czego, odkąd schronienie ich zostało odkryte, pan Zermatt zatknął z powrotem flagę na szczycie wzgórza; na wypadek — bardzo wątpliwy — gdyby jaki okręt przepływał około Nowej Szwajcaryi.


XXXI.
Powrót dnia. — Instalacya w magazynie środkowym. — Cztery dni. — Łodzie. — Stracona nadzieja. — Napad w nocy. — Ostatnie naboje. — Strzał armatni na morzu.

Ostatnie godziny nocy z 24 — na 25 stycznia upłynęły na rozmowie. Nikt nie myślał o spaniu, oprócz małego Boba.
Dzień zaświtał bez żadnej przygody. Dzicy wiedzieli, iż wysepka była zamieszkaną lecz widocznie obawiali się napaść na nią. Pan Zermatt w paru słowach, określił sytuacyę.
— Dopóki dzicy nie dostaną się na wysepkę, nie mamy się czego obawiać. Choć nas jest piętnaście osób, żywności wystarczy na długo z zapasów w magazynie, nie mówiąc już o stadzie antylop. Źródło wody słodkiej jest niewyczerpane, w amunicyę jesteśmy dobrze zaopatrzeni...
W kilka dni po schronieniu się obydwóch rodzin na wysepce, zawitał tam ptak i doznał jak najlepszego przyjęcia. Był to albatros, wychowaniec Jenny, który ze szczytu Jan Zermatt poszybował do Ziemi Obiecanej. Fritz, Frank, kapitan Gould, pan Wolston, Jack i sternik weśli na bateryę.
Z wysokości wzgórza wzrok bez przeszkody sięgał do samych krańców horyzontu.
W tej chwili z wejścia do zatoki Zbawienia kilka statków, wiosłowanych silnie, wypływało na morze, nie zbliżając się jednak na strzał armatni do wysepki.
Dzicy wiedzieli już, na jakie się niebezpieczeństwo narażają się koło wysepki Rekina, i z pewnością, jeżeliby próbowali dostać się na nią, to tylko podczas ciemnej nocy.
— Czy niema składu prochu w posiadłości Felsenheim? — zapytał kapitan Gould.
— Są trzy baryłki, które „Licorne“ nam pozostawiła... znajdują się w wydrążeniu skały, w głębi ogrodu warzywnego...
— I prawdopodobnie dzicy odkryli schowanie? — zapytał sternik.
— Trzeba się tego obawiać — odparł pan Wollston.
— A tego przedewszystkiem — oświadczył kapitan Gould, żeby w swej nieświadomości nie wysadzili w powietrze zagrody...