cyom, które podanie przypisuje bogatemu w pomysły zmysłowi starej Hellady.
Niechże nas nie dziwi, że publiczność tak żywo zainteresowana tą sprawą od samego jej początku, mało troszczyła się o koszta i trudy współgrających w podróżach, które mogły się przeciągnąć nietylko tygodnie i miesiące, ale nawet lata całe, jak tego prawie są pewni członkowie Klubu Dziwaków, codzienni świadkowie owych partyi ciągle wznawianych przez Williama I. Hypperbona, a długich nieraz jak wieczność.
Gdyby jednak gra ta olbrzymia miała rzeczywiście potrwać tak długo, czyż wszystkim partnerom wystarczą ostatecznie siły fizyczne na owo bezustanne zmienianie miejsca? Czyż niejeden z nich nie będzie zmuszonym wyrzec się spodziewanych korzyści na rzecz silniejszego lub więcej przez los faworyzowanego?...
Ale cóż to obchodzi publiczność? Jej teraz chodzi przedewszystkiem o to, aby się wreszcie gra już rozpoczęła, i by każdy mógł na mapie lub, jak to wielu zapewne uczyni, osobiście śledzić ruchy partnerów.
Jeżeli wszakże ogół spoglądał na te ważne kwestye obojętnym wzrokiem, ktoś roztropny poradził interesowanym, aby zawarli dobrowolny układ, mocą którego wygrywający obowiązywał się podzielić ze swymi towarzysza-
Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/114
Ta strona została przepisana.
— 104 —