Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/134

Ta strona została przepisana.
— 122 —

jako należący do rodziny, i gdy prawo znoszące niewolnictwo ogłoszone zostało, oni nawet nie pomyśleli z niego korzystać.
Czy skutkiem przyzwyczajenia, czy też dziedziczności, młody Tommy po śmierci swych rodziców, a następnie samego pana, czuł się prawie unieszczęśliwiony swą wolnością, i konieczność zatroszczenia się o potrzeby życia, przejmowały go trwogą. Ale los sprzyjał mu widocznie. Służba u Maksa Rèal okazała się jakby stworzoną dla niego. Wkrótce roztropnością swą i dobrem sprawowaniem, pozyskał życzliwość swego młodego pana, do którego też sam bezdomny i bez bliższej rodziny przywiązał się tem uczuciem, jakie znać zwykły jedynie natury proste i poczciwe.
Jedno mu wszakże pozostawało niespełnione życzenie i w swej dziecięcej naiwności wypowiadał je szczerze, a mianowicie, że nie może należeć do swego pana w zupełności, czyli, że nie jest jego własnością.
— Wytłomacz mi, co myślisz, żebyś na tem zyskał? — pytał go malarz.
— Zyskałbym bardzo wiele, bo gdybyś był moim panem, gdybyś mię kupił, byłbym już na zawsze twoim...
— I cóżby w tem było lepszego?...
— Jużbyś mnie pan nie mógł nigdy ze służby oddalić.. a tak...