Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/136

Ta strona została przepisana.
— 124 —

ny odlewni w Napiersville i wyniosłe dachy fabryki zegarków Aurora. Zniknęły też z przed oczu artysty: Oswego, Yorkville, Sandwich, Mendoza, Princeton i Rock Island ze swym wspaniałym mostem, rzuconym przez Missisipi, której wody otaczają wyspę Roc, tę własność państwa zamienioną na arsenał, gdzie setki armat wyciąga swe spiżowe szyje z pośród zieleni lasków i kwiecistej roślinności.
Maks Rèal siedział posępnie zamyślony. Na cóż mu się zdało przejeżdżać przez ten kraj piękny, gdy nawet wspomnienie jego nie zostanie mu pamięci? Bodajby już lepiej zrobił, gdyby przespał tę drogę, tak jak to uczynił Tommy, którego chrapanie łączyło się z monotonnym turkotem kół po relsach.
Nareszcie deszcz ustał, chmury wzniosły się wyżej i słońce kładło się do nocnego spoczynku, w złocistej pościeli wieczornej zorzy. Chwila ta była prawdziwą ucztą dla artysty.
Niezadługo wszakże cudowne światła pogasły i ciemny mrok począł ogarniać ziemię, właśnie gdy zbliżano się ku górzystym okolicom między Stanem Iowa a Illinois, wobec czego Maks Rèal uznał za najlepsze nie walczyć dłużej z dobroczynnym snem, mrużącym mu powieki. Usnął też niebawem i nie obudził się aż z brzaskiem dnia następnego, który zapowiadał się jasny i pogodny.