Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/143

Ta strona została przepisana.
— 131 —

i teraz korzystał jeszcze z kolei żelaznej, ale kupował bilety na najkrótsze przestrzenie, by mieć swobodę zatrzymania się, gdzie mu się wyda, iż znajdzie odpowiednie temata do studyów.
Kraj ten nie jest już obecnie dawną pustynią amerykańską. Nizkie zrazu położenie jego wznosi się stopniowo aż do pięciuset stóp nad granicą Colorado. Falisty z jednej strony grunt urozmaicają głębokie lesiste parowy, z drugiej zaś bogate w zieleń stepy ciągną się jak oko zasięgnie. Równiny te przed stu zaledwie laty, przebiegane przez dzikich Kanzasów, Oteasów i inne plemiona czerwonoskórych, dziś zmieniły wygląd swój najzupełniej. W miejsce dawnych cyprysów i ponurych sosen, zielenią się teraz miliony drzew owocowych i liczne ich szkółki, a tam gdzie niegdyś ciągnęły się trawą zarosłe sawanny, oczom podróżnego przedstawiają się uprawne pola, cenionego w wyrobie cukru sargo, oraz wszelkich znanych u nas zbóż, których bujne plony podniosły stan Kanzas do rzędu najbogatszych ziem Unii. Na pobrzeżnym zaś pasie łąk rozkłada się barwny kobierzec trawiastej i liściastej roślinności, których aromatyczna woń nasyca powietrze.
Zatrzymując się więc często na stacyach od których oddalał się niekiedy o mil parę, by zbogacić swą tekę w nowe studya i szkice,