skiej, aż do portu Galweston, z którego już krótka tylko pozostaje przeprawa do Austin, stolicy Teksasu; albo też korzystać z kolei żelaznej przeprowadzonej przez Illinois, Tennesee i Missisipi, a następnie jeszcze dalej koleją, lub też parowcem wzdłuż wybrzeża morskiego.
Naturalnie Tom Crabbe nie ma w tem zdania żadnego, więc John Milner decyduje się sam korzystać, o ile się da, z kolei żelaznej, która w nim budzi więcej zaufania względnie do pośpiechu, jaki jest konieczny, gdyż już 16-go maja muszą bądź co bądź stanąć na miejscu wyznaczonem im przez los.
— A więc — pyta go kronikarz z „Freie Presse“ w dniu ciągnienia w Sali Auditoryum — kiedy pan myśli wyjechać?
— Dziś zaraz, wieczorem.
— Czy kufry już upakowane?...
— Mój kufer, drogi panie, to Tom Crabbe, który nie może być nigdy pusty...
— A cóż on mówi?
— On?... Nic zupełnie! Dla niego jedyne znaczenie mają dzienne posiłki. Gdy więc dziś spożyje swój szósty i ostatni z rzędu, mógłbym go oddać na bagaż, gdybym się nie obawiał wysokiej nadwagi.
— Mam przeczucie, że właśnie on będzie najszczęśliwszym w tej grze — rzekł dziennikarz.
Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/151
Ta strona została przepisana.
— 139 —