Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/163

Ta strona została przepisana.
— 151 —

kie budowle, gdy chruścianemi chatami Indyan wstrząśnie zaledwie.
Siłacz więc groził zupełną ruiną...
— Trzeba go stąd usunąć — rzekł Mi1ner, widząc coraz więcej pasażerów na pokładzie.
Zadowolony z propozycyi, kapitan przywołał natychmiast dwunastu najtęższych marynarzy, sądząc, że podołają zadaniu. Ale wszelkie wysiłki muskularnych ich ramion, by unieść z ziemi bezwładne ciało boksera okazały się próżne.
Trzeba się było zgodzić na ostateczność i toczyć go, niby beczkę, ku przodowi statku, gdzie w pobliżu maszyny zostawiono go w zupełnem omdleniu.
— To ta wstrętna woda morska, która mu się wlała do ust przyczyniła się głównie do takiego stanu — rzekł zafrasowany Milner. — Gdyby to przynajmniej była wódka...
— Gdyby to była wódka — odparł sentencyonalnie kapitan — jużby od dawna ludzie zdążyli wypić wszystkie morza na ziemi i wszelka żegluga ustaćby musiała.
Na domiar złego, jakby już wszystko sprzysięgło się przeciw sławnemu siłaczowi, wiatr obrócił się nagle i dął z całej siły, w skutek czego statek dążąc przeciw bałwanom, coraz większemu ulegał kołysaniu, mimo znacznie zwolnionego biegu.