z dalszym lądem, ułatwiając stosunki handlowe, których głównym przedmiotem jest bawełna.
Zaledwie parowiec zajął swe miejsce przy pomoście, John Milner rozejrzał się dokoła, aż zaklął w myśli widząc na wybrzeżu zebrane towarzystwo kilkuset osób. Nie trudno mu było domyśleć się, jakiego rodzaju ciekawość sprowadziła ich tu dzisiaj. Już bowiem w czasie przeprawy dowiedział się od kapitana, że z Nowego-Orleanu wysłano depeszę z zawiadomieniem, iż drugi partner wielkiej gry i zarazem niezrównany siłacz, jedzie parowcem „Sherman“ do Galweston.
Czyż więc dziwić się można, że na taką wieść poruszyła się cała ludność miasta, że wielu pragnęło zobaczyć olbrzyma?
A cóż on im teraz pokaże? Zamiast siłacza, wzbudzającego podziw i poszanowanie, leży oto na pokładzie bezkształtna bryła, podobna raczej do jakiegoś worka wielkich rozmiarów, aniżeli do ludzkiej postaci.
Zły i zrozpaczony Milner spróbował jeszcze ożywić go fizycznie, podnieść go z tego upadku w najwyższyrn stopniu niekorzystnego.
— Słyszysz Tom... rusz się przecie!... Stań na nogi, no dalej żywo! Już przybiliśmy do portu, tłum ludzi czeka na nas!...
Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/165
Ta strona została przepisana.
— 153 —