Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/179

Ta strona została przepisana.
— 167 —

szwick ze sławnem kolegium Bowdoina i galeryą obrazów, jedną z najcenniejszych w Ameryce.
A cóż dopiero mówić o wybrzeżach Atlantyku, gdzie liczne miejsca kąpielowe zwabiają letnią porą najzamożniejsze rodziny z sąsiednich Stanów lub wreszcie o owych cudownych ustroniach, jakie przedstawiają pobrzeżne wysepki Mount-Desert i Bar Harbor.
Ale państwo Titbury alias Field, którzy przybyli do Calais dziewiątego maja, mimo, że mają jeszcze dni dwanaście do chwili otrzymania telegramu od rejenta Tornbrocka, nie myślą opuścić Calais ani na jedną godzinę, choćby ten czas bezczynnego oczekiwania uprzykrzył się im do ostateczności.
Zresztą tu, czy gdziekolwiek, zawsze najmilszą dla nich przyjemnością będzie układanie planów na niedaleką już przyszłość, gdy dzięki łaskawości losu staną się po wielekroć milionerami.
Możeby inni na ich miejscu czuli się skrępowanymi takiem bogactwem, możeby mieli kłopot co z tylu pieniędzmi począć, ale oni dalecy są od tego. Oni pewno będą umieli zabezpieczyć wszystko tak, że ani grosika jednego nie stracą. Nawet z dochodów nic nie ruszą i składać je będą na nowe kapitały i ani im przez myśl nie przeszło, by je mogli zużyć sami lub udzielić komubądź na świecie.