Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/193

Ta strona została przepisana.
— 181 —

wygranę i wielkie na niego stawiano sumy, o czem gdy się dowiedział, uważał to sobie nietylko za pochlebną, ale więcej jeszcze — za najlepszą wróżbę.
Należąc do tych ludzi, którzy wtenczas najwięcej myślą, gdy mówią, nie pożałuje pewnie w ciągu całej podróży swych słów, tak samo jak nie poskąpi swej sakiewki.
Bo i na cóż mu oszczędzać czy w jednem czy w drugiem? Toż wymowa jego jest niewyczerpaną, a powielekroć bogata „Trybuna“ otworzyła mu swą kasę bez żadnego zastrzeżenia; może z niej czerpać nietylko na potrzeby, ale nawet na fantazye, z tem upewnieniem, że jeszcze nie zadłuży się zbytecznie, że nadsyłane z drogi opisy, nowelki i artykuły różnej treści, pokryją całkowicie rachunki.
— Ale — zapytał go siedzący bliżej gentleman, skończony typ Yankesa — czy nie przywiązujesz pan nadto wagi do tej gry wymyślonej przez Williama I. Hypperbona?...
— Żadną miarą, szanowny panie! Myśl Hypperbona, mojem zdaniem, jest tak wielka, że mogła jedynie zrodzić się w mózgu prawdziwego Amerykanina.
— Masz pan najzupełniejszą słuszność — potwierdził otyły kupiec z Chicago. — Oto wszystkie Stany Unii są tem poruszone i w pamiętnym dniu pogrzebu stwierdziliśmy, jaką