Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/195

Ta strona została przepisana.
— 183 —

nem swobodnej wesołości, która się udzieliła obecnym.
— Może nie będę nazbyt niedyskretnym, jeśli zapytam pana, czy jesteś zadowolony z rezultatu swego pierwszego rzutu kości? — odezwał się po chwili w poważniejszym już wieku duchowny anglikański, który przez szkła swoich pince-nez przypatrywał się badawczo od samego początku podróży, czwartemu partnerowi.
— Czym zadowolony?... Otóż szczerze mówiąc: tak i nie — odparł Kymbale uprzejmie. — Tak, ponieważ pierwsi moi współpartnerzy zajęli zaledwie przedziałkę drugą, ósmą i jedenastą, podczas gdy ja ilością punktów: dwa i cztery, otrzymałem przedziałkę szóstą, z której odrazu przechodzę do dwunastej — wyprzedzając ich wszystkich. Nie, bo Stan Nowego-Yorku zajmujący przedziałkę szóstą z legendowym mostem, który tu przedstawia sławne przejście ponad Niagarą, jest mi aż nadto znany. Samą Niagarę z wodospadem amerykańskim i kanadyjskim, z grotą Wiatrów i wyspą Kozią zwiedziłem bodaj ze dwadzieścia razy; już mi się to wszystko opatrzyło. Zresztą nazbyt to blizkie strony, a jabym właśnie pragnął być przerzucany po wszystkich kątach Unii — bym przejeżdżać musiał całe tysiące mil...
— Z warunkiem wszakże — wtrącił du-