Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/205

Ta strona została przepisana.
— 193 —

— Tak, tak — przywtórzono chóralnie — teraz jedyną jego troską powinno być jak najszybsze znalezienie się na miejscu przeznaczenia.
Kymbale wysłuchał tych napomnień ze spokojem i tylko nieco śpieszniej zajął swe miejsce w wagonie, bo cóżby mógł rzec na swe usprawiedliwienie? Chyba to tylko, że w danej chwili zamierzał rzeczywiście wybrać najprostszą drogę do Santa-Fé. Trudno mu to wszakże policzyć za zasługę, gdy jak wiemy Stan Nowego-Yorku słusznie uważany za pierwszy w państwie Zjednoczonem w stosunku swej ludności sześcio-milionowej, chociaż co do obszaru zaledwie czterdziestu dziewięciu mil kwadratowych, zająłby dwudzieste dziewiąte miejsce, był mu jako najbliższy, we wszystkich szczegółach bardzo dobrze znany.
I pocóżby właściwie miał zbaczać, czy to do Albany, dumnej ze swych muzeów, szkół parków i pałacu sprawiedliwości, którego wzniesienie kosztowało nie mniej jak dwadzieścia milionów dolarów, czy do Rochester na wskroś przemysłowego miasta, którego fabryki posiłkują się siłą spadków Genesee, czy wreszcie do Syrakuzy żyjącej dochodami z niezmiernie bogatych kopalni soli poblizkiej Onondoga lub tylu innych miast, któremi się ten kawałek