Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/208

Ta strona została przepisana.
— 196 —

rem, który staje do wyścigu na swój własny rachunek.
Wierny postanowieniu trzymał się czwarty partner ściśle nadesłanego planu podróży. Bez wielkiego też pośpiechu, używając nawet spoczynku w hotelach, przejechał w sześćdziesiąt zaledwie godzin Stany: Ohio, Indiany, Illinois, Missouri, Kanzas i Colorado i stanął wieczorem dziewiętnastego maja w Clifton na granicy Nowego-Meksyku.
Jeżeli zaś nie został tu powitany choćby przez kilka setek życzliwych lub ciekawych, to dla tego jedynie, że mała wioska Clifton leżąca wśród obszernej płaszczyzny Far-Westu, liczy wszystkiego zaledwie dwieście sześćdziesiąt dusz.
Czekała go wszakże inna, mniej przyjemna niespodzianka. Oto, zaledwie wyszedł z wagonu, dowiaduje się, z rzeczywistem przerażeniem, że z przyczyny ważnej naprawy nasypów drogi żelaznej, pociągi nie kursują dalej, i jeszcze przez dni kilka komunikacya będzie przerwana.
— Ot, głupia sprawa — myśli sobie podrażniony. Toż jeszcze mam całe sto dwadzieścia pięć mil do Santa-Fé, a tylko trzydzieści sześć pozostaje mi godzin. Tak, tak, przezorny Bickhornie, przyznaj, że wszelkie rachuby ludzkie zawodzić mogą!... A jednak za-