Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/217

Ta strona została przepisana.
— 205 —

sięcy mil miał znowu przed sobą!... Ale on jeszcze niema dosyć, bo oto myśli sobie:
— Do Florydy miałbym parę set mil więcej!
Nauczony już wszakże doświadczeniem, jak cenne bywają nietylko dnie, ale godziny i minuty w takiej podróży, nie przyjął zaproszenia swych ziomków na przygotowany festyn, postanawiając bezwłocznie puścić się w nową drogę, a posłuszny radom zacnego burmistrza z Buffalo śpieszył przedewszystkiem na przeznaczone miejsce, skąd dopiero, gdy czas pozwoli, będzie mógł przedsiębrać wycieczki.
Nad planem najkrótszej drogi nie potrzebuje się trudzić, gdyż właśnie drugi telegram wysłany przez nieocenionego Bickhorna przedstawił mu takowy jaknajlepiej ułożony.
Ponieważ linia kolei była jeszcze nieczynna, przeto w ten sam sposób musiał rozpocząć biedny dziennikarz swą drugą, jak zakończył swą pierwszą podróż.
Niewątpliwie Izidorio pospieszył przed swymi kolegami wychwalać niepraktykowaną hojność swego pasażera, skoro teraz oblegli go tłumnie wszyscy miejscowi woźnicy, ofiarując jeden przez drugiego swe usługi. Przedstawiała się tylko trudność wyboru.
Może Kymbale byłby wolał ze znajomym już sobie Izidorio opuszczać Santa-Fé, ale on widocznie nie mniej zadowolony zyskiem, jak