Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/227

Ta strona została przepisana.
— 215 —

— Dopieroż by było — myślała sobie — gdyby tak naprawdę moja Hela położyła się do łóżka, a tu już przecie niezadługo wyjechać trzeba!...
Tymczasem w rannych godzinach siódmego maja, wróciła z Auditoryum z wiadomością, że Harris T. Kymbale, otrzymawszy punktów sześć, udać się musi najpierw do wodospadu Niagary, a stamtąd jeszcze do Santa-Fé w Nowym-Meksyku.
— Nie poszczęściło się biedakowi — rzekła Polka ze współczuciem — „Most“ obowiązuje do opłaty.
— Eh, jego samego nic to nie obeszło, bo też mówią ludzie, że koszta jego podróży ponosi bogata redakcya „Trybuny“, której, jak wiesz, jest pierwszym kronikarzem.
— A, jeśli tak, to co innego. Ale cobyśmy Jowito zrobiły, gdyby nas taki fatalizm zaraz na wstępie spotkał...
— Nas?.. Nas to nigdy nie spotka!... — zawołała Amerykanka z przekonaniem, jakby już tem samem, niby zaklęciem, uniemożliwiła przystęp do siebie wszelkiemu niepowodzeniu. A może też chciała tylko pokryć własną troskę, która ją nawet we śnie niepokoiła, stawiając przed jej wyobraźnią fantastyczne labirynty, głębokie studnie, ciemne więzienia, niebezpieczne mosty, słowem wszystkie owe straszne miejscowości, gdzie w grze Hypperbo-