Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/231

Ta strona została przepisana.
— 219 —

oblężonego już przez tłumy, domagające się pewnych wiadomości o stanie zdrowia piątej partnerki...
Jowicie w tej chwili obojętna już była gra Hypperbona, obojętne jego miliony, widziała tylko swą ukochaną towarzyszkę zagrożoną ciężką chorobą, więc w smutku pogrążona siadła znów przy niej.
Po pewnym czasie Helena poczęła drzemać i w tym śnie niespokojnym powtarzała często imiona swych współpartnerów.
— Tak — pomyślała z pewną goryczą Amerykanka — ani Crabba ani Titburów nie spotkała podobna przeciwność, ani nawet Kymbala, ani Maksa Rèala... Wszyscy mogli wyjechać zdrowi i rozpocząć grę dla zdobycia fortuny... Tylko właśnie moja dobra, kochana Hela leżeć teraz musi... A jeśli nie będzie mogła wyjechać choćby trochę później, jeśli jej los przeznaczy zbyt daleką miejscowość, jeśli nie zdoła stanąć na miejscu dwudziestego trzeciego, jeśli zostanie usunięta z gry, nie rozpocząwszy jej nawet...
Cały ten szereg warunków, który w jednej chwili burzył piękny gmach marzeń dobrego dziewczęcia, dopełnił miary... Kilka kropli łez serdecznych stoczyło się po przybladłych jej policzkach.
— Nie, nie — zawołała jednak po chwili, otrząsając się z niezwykłego sobie pognębie-