Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/233

Ta strona została przepisana.
— 221 —

— O niezawodnie — dowodziła przyjaciółka — i jak doktór przyjdzie, pewno ci już wstać pozwoli...
— Przyznaj jednak, że mało mam szczęścia...
— Ty mało masz szczęścia? A to coś nowego!...
— Nie inaczej. Choroba ta najlepszym tego dowodem, i los popełnił wielką pomyłkę, że nie wybrał ciebie na moje miejsce. Poszłabyś jutro do Auditoryum i wyjechała tego samego dnia jeszcze.
— Jabym miała odjechać i zostawić cię tu samą, cierpiącą? Żartujesz chyba Helu!
— Umiałabym cię do tego zmusić.
— W każdym innym razie gotową jestem cię posłuchać, ale gdy idzie o twoje drogie mi zdrowie, nie masz wpływu na mnie. Zresztą co o tem wiele mówić, skoro nie ja, ale ty jesteś piątą partnerką, i nie ja, ale ty odziedziczysz miliony Hypperbona. I gdybyśmy też wyjechały jednę lub dwie doby później, pozostanie nam jeszcze dość czasu na podróż choćby z jednego krańca Unii na drugi.
Helena pomyślała, że jej choroba może się przeciągnąć tydzień, kto wie, może nawet i dwa — ale nie chcąc martwić przyjaciółki, rzekła z uśmiechem:
— Aby ci zrobić przyjemność, postaram się wyzdrowieć jak najprędzej.