Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/244

Ta strona została przepisana.
— 232 —

pogromcą, którego nauczyło się słuchać i obawiać.
Tymczasem na zegarze wierzowym wydzwoniła ósma, a z ostatnim jej dźwiękiem rejent Tornbrock ujął drewniany kubeczek, do którego wsunął obie kostki i poruszywszy niemi, dziś widocznie drżącą ze wzruszenia ręką, wyrzucił na rozłożoną, jak zwykle, na stole kartę.
Prezes klubu i inni jego członkowie podeszli, aby sprawdzić liczbę punktów.
— Sześć i trzy — dziewięć — ogłosił prezes Higginbotham.
— Jaka szczęśliwa liczba! — oto jednym rzutem piąta partnerka dostaje się do dwudziestej szóstej przedziałki; do Stanu Wisconsin — powtarzano sobie wśród publiczności, spieszącej wieść tę roznieść po całem mieście.