Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/253

Ta strona została przepisana.
— 241 —

siąty. — Ale dobrze mu tak, nic go nie żałuję za jego złe zamiary względem ciebie, Heleno.
— Nie trzeba być tak zawziętą, mnie go żal mimo wszystkiego...
— O, ja wiem! Ty zawsze nasz słowa wytłomaczenia dla każdego. Wszystkim na świecie życzysz jak najlepiej, tylko o sobie najmniej pamiętasz — zawołała Amerykanka, udając oburzenie, któremu jednak zaprzeczył serdeczny uścisk ręki. — Ponieważ zaś już teraz ku wielkiej jej radości, chora widocznie wracała do zdrowia, więc nie mogła sobie odmówić przyjemności pozostania tuż przy niej, zastępując rozmowę monologami.
A o czemże by innem mówić mogła, jeśli nie o Stanie Wisconsin, jej zdaniem, najpiękniejszym, najciekawszym ze wszystkich ziem Unii. To tez z „Przewodnikiem“ w ręku nie zamilkła ani na chwilę i gdyby panna Nałęcz spędziła tam ostatecznie tylko parę koniecznych godzin, znałaby go już równie dobrze, jakby kilka co najmniej zamieszkała tygodni.
— Wyobraź sobie, moja miła — mówiła między innemi uwagami — że ten Stan Wisconsin, nazywał się dawniej Mesconsin od rzeki tegoż nazwiska, i że w piękności położenia niewiele da się z nim porównać. W północnej jego części podziwiać jeszcze można reszt-