— Czy mogę wiedzieć, kogo mam przyjemność poznać? — zapytała.
— Paweł Weldon z Bostonu, Stan Massachusetts — odpowiedział gentleman z ukłonem.
— Proszę, niech pan będzie łaskaw wejść — rzekło dziewczę i wskazując fotel, zaprosiła gościa by spoczął, sama zaś pospieszyła do drugiego pokoju powiadomić towarzyszkę o niespodziewanej wizycie.
— Pan Weldon życzy cię poznać, moja droga, zanim na twą wygraną postawi większą sumę.
— Zechce pani wybaczyć me natręctwo — rzekł przybyły, składając powitalny ukłon — i krótką poświęcić mi chwilę... — Chociaż obcy jej dotychczas, mam wszakże przekonanie, że w wielkiej grze Hypperbona szczęście jej właśnie sprzyjać będzie, i dla tego postanowiłem zaangażować znaczną sumę w zakładzie; pierwej jednak pragnąłem poznać panią osobiście. Krótka, króciutka chwilka mi wystarczy... dość mi nawet przekonać się, że pani rzeczywiście cieszy się znów dobrem zdrowiem.
— Dziękuję panu — odparła Polka z uprzejmą powagą — czuję się rzeczywiście już zupełnie dobrze. Co zaś do mego szczęścia, w którem pan raczysz pokładać takie zaufanie, to doprawdy, ja sama w nie nie wierzę.
Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/263
Ta strona została przepisana.
— 251 —