Oczywiście, odpowiednio do zamożności członków klubu, przypadające w grze opłaty dochodziły do tysięcy dolarów i w tymże samym stosunku ostateczna wygrana, zawsze, bądź co bądź, mile była widzianą.
Tak więc William I. Hypperbone przepędzał, z małemi przerwami, dnie całe w klubie, ograniczając nawet ruch potrzebny dla zdrowia do dwugodzinnego jedynie spaceru nad brzegiem jeziora, a wolny od gorączki podróżowania, tak ogólnie właściwej Amerykanom, zadawalniał się najdokładniejszem poznaniem tylko rodzinnego kraju, za jaki uważał Stany Zjednoczonej rzeczypospolitej.
Jeżeli jednak ten gorliwy członek „Klubu dziwaków“ i zarazem właściciel wielkiej fortuny, zmarł bez testamentu, nie zostawiając ani bliższej ani dalszej rodziny, to cóż się stanie z majątkiem jego?
Czyż miałby przejść na własność skarbu państwa, który, chociażby finanse jego stały jak najlepiej, nigdy przecież nie uchyla się zaprzyjęcia takiej spuścizny.
Ale może zmarły pomyślał wcześniej o odpowiednich rozporządzeniach; może przez pamięć na miłe chwile spędzone w klubie, porobił zapisy dla swych kolegów, dotrzymujących mu zawsze wiernie towarzystwa w jego ulubionej „grze gęsi“, lub też mając na względzie przyjemności, jakich mu zabawa nie skąpi-
Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/28
Ta strona została przepisana.
— 22 —