Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/281

Ta strona została przepisana.
— 269 —

przeciw komu, chciał tym razem gniew swój skierować.
Gdy więc pewną było rzeczą, iż nie braknie wody w morzu, nie było też obawy, aby w porcie tak niezmiernie ruchliwym, jak Mobile, nie miał się każdego dnia znaleźć statek, dążący na ocean Atlantycki; a na tej drodze, wiedzieli o tem dobrze zarówno Urrican, jak Turk, wyspa Key-West jest przystankiem, którego żaden nie pominie okręt.
— A więc dalej naprzód; zbieraj manatki Turk! — huknął komodor na zakończenie narady.
Poprzedzeni ciężkim kufrem w ulubionych swych ubiorach marynarskich, a więc w sukiennej bluzie, obciągniętej w biodrach pasem, w wysokich butach i czapce z daszkiem, przybyli obaj na dworzec kolejowy, zwracając od razu na siebie uwagę wszystkich.
Ale oni mało o to dbali, jak również nie zwrócili żadnej uwagi na czynione im pożegnalne owacye.
Nareszcie pociąg ruszył w stronę Kairo. Tak więc rozpoczynał szósty partner swą podróż tą samą drogą, którą kilkanaście dni temu wiózł John Milner swego pupila, sławnego siłacza. Od Kairo wszakże, gdy pierwsi podążyli w stronę więcej południowo-zachodnią do Nowego-Orleanu, on przesiadł się na linię po-